At last! Doczekaliście się. Właśnie skończyliśmy z Pico konsultacje w sprawie najnowszego rozdziału i zamieszczamy! (Znaczy się zamieszczam sam, ale Pico jest obecny duchem i gg :D)
Jakiś niezaspokajający ten rozdział wyszedł, ale jak namawiam Pico, żeby rozkręcać akcję :) to on ItaSasu napisał (zaspokajające :P), zamiast wziąć się za życie seksualne Akatsuki. No nic jeszcze trochę nad nim popracuję :> i osiągnę cel.
Tymczasem musimy wymyślić opisy postaci, które zostaną niedługo wprowadzone do fabuły i które znacząco na nią wpłyną, przynajmniej przez jakiś czas. Wzmianka już w tym rozdziale :)
(mały braciszek swojego aniki :P) Chico
______________________________________
Stanęli przed wielką bramą do wioski Miodu, jak na dziś to zostało im tylko znalezienie noclegu i doczekanie do rana, żeby dopiero wtedy rozejrzeć się po miasteczku. Podróż była tak przyjemna, że prawie zapomnieli, iż są na misji. Czuli się trochę jak na wycieczce, w tych „normalnych” ciuchach, bez piętna Czerwonych chmur. Była to miła odmiana i cała trójka oddychała zachłannie świeżym powietrzem. Czerwonowłosemu lalkarzowi brakowało do pełni szczęścia tylko dłoni jego blondynka w swojej, ale nie chciał nic w tym kierunku robić, gdyż nie wiedział jak na to zareaguje, a nie chciał go stawiać w niezręcznej sytuacji przed Itachim. Szedł jednak blisko niego i muskał palcami wierzch jego delikatnej ręki przy każdej dogodnej okazji. Dei myślał sobie przez moment, że gdyby szli za ręce to być może Uchiha nawet by tego nie zauważył, ale ostatecznie dał temu spokój, wychodząc z tego samego założenia co jego ukochany, że nie chce stawiać nikogo w niezręcznej sytuacji. Sharinganowiec dla odmiany zamyślał się nad swoją przeszłością i nad tym, jak wiele w jego życiu zmieniło się w tak niepokojąco krótkim czasie. Myślał szczególnie dużo o swoim ototo ... O najbliższej mu osobie i czuł też doskonale, że kiedyś się jeszcze spotkają. Całkiem możliwe, że nie za długo. Uśmiechnął się na samo wspomnienie ich wszystkich wspólnych dni, ale z drugiej strony nie wiedział co teraz dzieje się w głowie Sasuke.
Czuł głuchy ból docierający do niego, jedynie w takich momentach, z otchłani podświadomości. Takich momentach jak ten, kiedy to las i wszystko dookoła kojarzyły mu się z nie tak dawnym przecież dzieciństwem. Dzieciństwem, którego każdy dzień spędzali razem. Potem kiedy dorastali, o dziwo nie zmieniło się to, a nawet zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. To bolało najgorzej... Morderstwa, których był winien nie dawały odczuć się ani w połowie tak bardzo.
- Pewnie mnie nienawidzi. – szepnął do siebie, a najgorsze obawy chwyciły go za gardło. Przystanął.
- Kto cię nienawidzi, Itachi? – zapytał zdumiony Dei odwracając się w jego stronę. Sasori automatycznie również się zatrzymał robiąc to samo. Obaj patrzyli na czarnowłosego w oczekiwaniu.
- Mój brat...
- To ty masz brata? – zakrzyknął Deidara.
- Nie mów, że nie słyszałeś nigdy o klanie Uchiha, a zwłaszcza o ostatnich znaczących dla niego wydarzeniach? – szturchnął go Skorpion. Blondyn pokiwał tylko przecząco głową.
- Eh, gdzie ty żyjesz. – westchnął.
- Wybacz – obruszył się Dei – ale ja jeszcze całkiem nie dawno, byłem prawym obywatelem własnej wioski i nie miałem dostępu do świeżych plotek z życia największych typów spod ciemnych gwiazd, jacy chodzą po tej ziemi! – denerwował się, ale zaraz mina mu zrzedła, kiedy dotarło do niego jak to zabrzmiało. – P-przepraszam Itachi. – jęknął.
- Nie, masz rację. – odpowiedział Uchiha ze spuszczoną głową. – I być może to ja jestem największym z nich, albo chociaż spod najciemniejszej gwiazdy. – uśmiechnął się gorzko.
- Itachi...
- Wyrządziłem tak wielką krzywdę najdroższej mi osobie. Zabiłem wszystkich, zostawiłem go, a sam jestem tutaj. Mniejsze zło... To wszystko dla jego dobra, ale on nigdy się o tym nie dowie. Teraz na pewno mnie nienawidzi. – zakończył swoją krótką i chaotyczną odpowiedź, bo nie miał zamiaru niczego nikomu bardziej wyczerpująco tłumaczyć, bo też nie miał pojęcia jak można choć trochę przybliżyć coś tak okropnego. Poza tym, po co ktoś miałby poczuć jego ból. To nie możliwe z resztą.
- Chodźmy już – odrzekł próbując zignorować to okrutnie dławiące uczucie, któremu niepotrzebnie pozwolił wyjść na zewnątrz. – Chciałbym jeszcze dziś wieczór wypić butelkę sake. – Minąwszy kolegów ruszył przodem. Do końca drogi zapanowała ciężka cisza i tylko Sasori z Deidarą wymienili kilka smutnych i zaniepokojonych spojrzeń. Zdaje się, że każdy ma za sobą jakąś przeszłość, która nigdy go nie opuści, nawet jeśli bardzo by się starał, ale też taką, której nie wyrzekł by się z nic w świecie. W rezultacie nie chcielibyśmy chyba, pozbyć się ani jednej z nich.
Stanęli w recepcji jednego z pierwszych hoteli jakie spotkali w wiosce i Itachi bez chwili zastanowienia poprosił o pokój dla trzech osób na jedną noc.
Wnieśli do pokoju swoje rzeczy i zgodnie zdecydowali, że dziś już nic nie zrobią, ale przydałby się chętny, który skoczy do najbliższej restauracji po coś na wynos. Na ochotnika zgłosił się Sasori, ponieważ zawsze lubił być rozeznany w terenie i uznał, że to dobra okazja, żeby się rozejrzeć po centrum.
Po jego wyjściu zaległa trochę niezręczna cisza. Deidara krzątał się po pokoju, wypakowywał swoje rzeczy, rozłożył swój futon i zabrał się za rozkładanie posłania Sasori’ego. Itachi położywszy się zaczął przyglądać się pracy blondyna. Ten, gdy po dłuższej chwili poczuł na sobie czyjś wzrok, odwrócił się i również na niego spojrzał. Uchiha uśmiechnął się jakoś dziwnie i zapytał:
- Dlaczego to robisz?
- Co robię? – zdziwił się, naprawdę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Dlaczego rozkładasz mu łóżko?
- No, bo poszedł po nasze jedzenie. Chyba jest na miejscu zrobić w zamian taką drobnostkę?
- No tak, ale rozłożyłeś jego futon bardzo blisko swojego... – odrzekł robiąc zawadiacką minę i chcąc go sprowokować do wyznań.
- N-no tak jakoś mi się rozłożyło – jąkał się momentalnie się rumieniąc – Można przecież odsunąć... – zdenerwowany popychał łóżko przyjaciela bardziej w stronę ściany. Itachi cały czas uśmiechał się pod nosem widząc reakcje Deidary, niemniej jednak nie zamierzał przestać drążyć tematu.
- Wiesz, powiem ci szczerze, że jak pierwszy raz spotkałem ciebie i Skorpiona wtedy w laboratorium, to nie mogłem pojąć co też w nim widzisz. – Dei nastawił uszu i zaczerwienił się jeszcze bardziej zdając sobie sprawę z tego, że jego uczucia są łatwiej rozpoznawalne niż to mu się wydawało i z lekkim przerażeniem zastanawiał się, czy aby przypadkiem już wszyscy o nich nie wiedzą. – Ale, wtedy myślałem jeszcze, że Sasori jest Hiruko... To znaczy myślałem, że to jego prawdziwa postać. – długowłosy musiał się rozweselić tym wyznaniem. Nigdy nie podejrzewał, że ktoś mógł nie wiedzieć, ale z drugiej strony to racja, bo skąd Uchiha miał niby mieć takie informacje. – Potem jak już zobaczyłem prawdziwego Saso to wszystko się wyjaśniło. – mrugnął do niego zaczepnie.
- Um, co masz na myśli Itachi?
- No mam na myśli to, że już mnie nie dziwiło dlaczego tak ci się podoba. Sasori to bardzo ładny chłopak, prawda? – policzki Blondyna płonęły, ale kiwnął głową, że się zgadza z tą niewątpliwie trafną opinią. – mam nadzieję, że w końcu uda ci się go skutecznie poderwać. – „Poderwać?”, pomyślał trochę zaskoczony, jakoś nigdy nie patrzył na to w ten sposób. Co prawda od początku żywił cieplejsze uczucia do swojego partnera, chciał być z nim i mu pomagać, ale nie podrywał go... chyba. Tak mu się przynajmniej zdawało. Nigdy nie myślał o tym. – Ej, Deidara! – blondyn zamrugał gwałtownie oczyma – co się tak zamyśliłeś?
- Itachi... – wiedział, że nie ma potrzeby niczego ukrywać, poza tym, skoro sam zaczął temat – No, bo my z Sasorim to w sumie już jesteśmy razem. – powiedział cicho, trochę jednak zawstydzony zaistniałą sytuacją.
- Co?! Ho ho, no to mnie zaskoczyłeś! Jak ci się to udało? Saso nie wygląda na ckliwego i uczuciowego typa.
- Nic w sumie nie zrobiłem, to jakoś tak samo wyszło, że my oboje... No, wiesz. – ciągnięcie tego tematu było dla Deidary w pewnym stopniu krępujące. Uchiha uważał, że to urocze i gdyby nie to, że „Pain był jego przeznaczeniem”, jak sobie to w myślach nazywał, to pewnie zainteresowałby się blondynkiem.
- O cholera! – jęknął żałośnie Itachi przerywając sobie własny tok myślowy – A ja głupi wziąłem wspólny pokój!!
- To nic, przecież jest misja... – podrapał się po blond czuprynie jeszcze bardziej zakłopotany, kiedy tylko wyobraził sobie, co też Itachi musi mieć na myśli sugerując osobny pokój dla nich.
- No niby tak, ale jednak. Para młoda powinna mieć odrobinę prywatności. – wyszczerzył się w jego stronę.
- Jaka para młoda? – usłyszeli głos Skorpiona, który właśnie stanął w progu.
- Ty i Dei – odpowiedział zadowolony czarnowłosy – właśnie ubolewałem nad moim nietaktem, że nie zamówiłem dwóch pokoi, ale mam wymówkę, którą była moja niewiedza o waszym związku, gołąbeczki, – trajkotał dziarsko – bo dopiero przed chwilą wyciągnąłem tę informację od Dei’a. – Sasori uśmiechnął się pod nosem, co Deidara przyjął z ulgą, bo wiedział, że nie jest na niego zły, że wszystko powiedział.
- No to może w zamian ty też sypniesz jakąś ciekawostką na swój temat Uchiha, hm? – czerwonowłosy załapał rozrywkowy humor wiedząc, że nie będzie musiał grać kumpla Deidary, i że sprawa się rozwiązała sama.
- Chcesz usłyszeć historie erotyczne z mojej burzliwej przeszłości, czy może te, które planuję na najbliższą przyszłość? – podchwycił zabawę Itachi, którego alter-ego było nałogowym graczem w butelkę.
- Przyszłość działa na wyobraźnię. Jak sądzisz Dei? – blondyn pokiwał energicznie głową na znak, że się z nim zgadza, po czym usadowił się na podłodze między nogami swojego chłopaka, który położył mu brodę na ramieniu. Gdyby byli dwoma puszystymi króliczkami pewnie zastrzygliby uszami z ciekawości co usłyszą od Uchihy.
****
Pain usiadł na jednym z krzeseł w głównym holu i w zamyśleniu przyglądał się efektom wspólnej pracy. Miał cichą nadzieję, że wszystko jest tak, jak to sobie wyobrażał Itachi. Nie wiedział dlaczego, ale bardzo mu na tym zależało. Chociaż nie! Wiedział dlaczego mu zależało, przecież to był pomysł Uchihy, żeby tak pomalować pokój. „Tak Pain, wymyśl jeszcze głupszą wymówkę.” – wytknął sam sobie, wiedząc, że próbuje się okłamywać, bo czuł już, że powód ów jest inny. Nie wiedział jeszcze co o nim dokładnie sądzić, ale odczuwał lekki strach i... ekscytację.
Oprócz generalnych porządków, jasnoróżowych ścian i wielkiej tęczy na jednej z nich dodali także duże lustro, żeby, jak mówiła Konan: „Każdy mógł kontrolować stan swojej fryzury”. To był w sumie jej pomysł i o dziwo spodobał mu się. Odgarnął z czoła długi kosmyk rudych włosów i podszedł, by przejrzeć się w „najnowszym nabytku”. „Może w końcu czas pokazać mu się w innych ciałach?” - rozmyślał jednocześnie poprawiając kucyk swojej Ścieżki Zwierząt. Nagle rozległ się straszny huk.
- Hidan, do cholery! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wpuszczał tego szczura do mojego pokoju!!! - wrzasnęła niebieskowłosa z głębi korytarza.
- To nie jest szczur! Zresztą on sam tam wszedł! -
- Nie obchodzi mnie to! Wynocha!
Painowi już opadały ręce. Bite pięć dni ta dwójka nieustannie się kłóciła. Nim się obejrzał zobaczył Hidana niosącego na rękach swojego szopika. Rudowłosy zmarszczył tylko gniewnie brwi.
- No co? To ona panikuje! - wyjęczał głaszcząc zwierzaczka po jedwabistym futerku. Lidera irytowały już takie głupie odzywki, ale zgniótł tylko w ręce sreberka od pralinek i spokojnym, surowym głosem oznajmił:
- Zajmij się magazynem, jest tam jeszcze spory bałagan.
- Nooo i co jeszcze? Cały czas haruję i nawet sobie odpocząć nie mogę... - zaczął narzekać, ale ujrzawszy groźnego Rin'negana oddalił się szybko w stronę magazynu mamrocząc cos pod nosem do swojego szopa, który jako jedyny w tym towarzystwie był zdolny do odrobiny empatii (albo po prostu to był zwyczajowy i niezmienny współczujący wyraz jego pyszczka).
Lider westchnął odwracając się z powrotem do lustra, powoli godząc się ze swoim niemożliwym do ogarnięcia uczesaniem i rozwijającym się z prędkością rzeżuchy uczuciem do Itachi’ego Uchihy.
****
Gdy następnego dnia Lider otworzył oczy, poczuł coś co nie zdarzało mu się aż tak często. Jeszcze rozespany wsunął rękę pod kołdrę i podążył nią w stronę najgorętszego miejsca swojego ciała. Westchnął. Przymknął powieki, spod których jeszcze nie zniknął obraz Uchihy. Pain był już świadomy tego, że Itachi go interesuje, ale żeby od razu taki sen, w którym czarnooki bierze go w dosyć niedelikatny sposób w miejscu, w którym wszyscy mogliby ich zobaczyć, tzn. w świeżo wyremontowanym salonie?? Jego seksualność nigdy jakoś nie dawała mu się za bardzo we znaki, ale teraz z powodu Uchihy obudziła się ze swojego stuletniego snu, niczym śpiąca królewna muśnięta wargami pięknego księcia, i obecnie była pełna życia i ochoty do figli. Westchnął jeszcze głębiej zaczynając robić sobie dobrze. Przywoływał w myślach twarz Itachi’ego, jego uwodzicielskie spojrzenia, kocie ruchy i długie ciemne włosy okalające miękkimi liniami jego sylwetkę. Ugniatając własne sutki marzył o tym, żeby robił to Uchiha. Przypominał sobie jego zapach i przyjemny tembr głosu, kiedy mówił coś tylko do niego. Zmysły Paina płonęły żywym ogniem, kiedy nagle zgrzytnął zamek w drzwiach i zaskrzypiały zawiasy, a do kwatery wkroczył Zetsu. Lider zerwał się szybko do siadu, zarówno przestraszony jak i cholernie niezadowolony, że ktokolwiek musiał najść go w takim momencie, i starając się nie oddychać zbyt szybko warknął:
- Zwariowałeś? Musisz tak wpadać i straszyć ludzi?!
- Przecież wszedłem powoli – zdziwił się Zetsu – Przyniosłem ci radosną nowinę – odrzekł przechodząc do rzeczy.
- Hmm? Jaką znowu nowinę. – chciał wstać, ale w ostatniej chwili jednak oprzytomniał na tyle, żeby stwierdzić, że jednak rozsądniej będzie zostać pod kołdrą. Wyciągnął rękę po zwój.
- Nie krępuj się, - zagadnął beztrosko Zetsu – przecież już widziałem cię nago.
- Spadaj. – uciął Lider – Mam zamiar szybko rzucić okiem na te pierdoły i kładę się dalej spać. – Skłamał, mimo iż wiedział, że Aloes na bank wie co mu przerwał, gdyż nienaturalne było jego wejście do pokoju drzwiami, zamiast przez ścianę. Najmniej martwiło go, że przyłapał go właśnie Zetsu, bo wiedział, że zachowa takie rewelacje dla siebie i nie będzie też mu ich wypominał, jak to z pewnością zrobiłby na przykład Hidan lub ktoś jego pokroju. - A co z pięcioogoniastym? Udało ci się czegoś dowiedzieć?
- Niestety nie znalazłem niczego podejrzanego. Wioska tego Jinchuuriki broni go jak cholera.
Informacją jaką wyczytał Pain okazała się być zapowiedź przybycia Hebi do kryjówki Akatsuki. Lidera ani trochę nie zdziwiła taka „towarzyska wizyta”, gdyż nowopowstała, rebeliancka drużyna zbiegłych ninja pod dowództwem Sasuke Uchihy, należała do jednych z groźniejszych i najmniej przewidywalnych w świecie shinobi. Mieli okazję poznać się osobiście niedawno, zaraz po przeprowadzce do nowej kryjówki. „Ciekaw jestem, czy ma to jakiś związek ze wstąpieniem Itachi’ego do naszych szeregów i jakby co, mam nadzieję, że obejdzie się bez nieprzyjemności.”