Aiji nadal nie mógł wyjść z szoku, jakiego doznał po tych kilku dniach
nagrań z Yamazakim. Tak nagle spotkał kogoś, z kim tak dobrze się
rozumiał! No dobra, spotkał go już dużo wcześniej, ale to było tyle
lat temu, że ledwo pamiętał tego małego, uroczego chłopca jakim był
Masahito. Niemniej jednak wspomnienia z nim związane, jakie Shinji
potrafił przywołać w pamięci, były bardzo miłe i wesołe. Jednakże te
najnowsze, te zaledwie ze wczoraj przyćmiewały w jego umyśle wszystko
inne.
Biegł po bieżni w siłowni cały czas bujając w obłokach. Atmosfera w
studio kiedy był w nim z Mayą, w niczym nie przypominała strutej aury
jaka gnębiła go w PIERROcie. Piosenki, które pisał Maya były świetne,
tak samo jak wszystkie jego pomysły. Jakby tego było mało Masahito
myślał to samo o jego kompozycjach. No, i dużo rozmawiali. Bardzo
dużo, bo naprawdę świetnie się z nim gada. Czuł to wspólne
oddziaływanie na siebie dwóch artystów, dzielił się swoimi pomysłami
tak lekko i wszystko co mówił tak idealnie pokrywało się i dopełniało
wizje Mayi. "Synchronizacja dusz: 100%" pomyślał rozbawiony, bo ta
sytuacja przypomnała mu scenę z Neon Genesis Evangelion. No właśnie,
nawet pod względem anime i mangi mieli te same zdania. Aiji poczuł
elektryczny impuls w żyłach. Rozpierała go energia i żałował, że nie
może zadzwonić do Mayi i wymyślić im jakiegoś kolejnego zajęcia, nad
którym mogliby pracować razem, ale wiedział, że nie powinien. Po
intensywnie spędzonych dniach nagrań Maya na pewno chce mieć trochę
spokoju i on, jako jego senpai powinien uszanować jego prywatność.
Po skończonym treningu i nudnym wieczorze, podczas którego jego jedyną
rozrywką było PSP, zmienił zdanie. Jeśli zadzwoni do Masahito z jak
najbardziej luźną propozycją wypadu na wspólny obiad, Maya w cale nie
musi się zgadzać i będzie OK jeśli powie, że ma inne plany. Wybrał
numer telefonu młodszego i był trochę zły na siebie, bo nie potrafił
opanować uczucia podenerwowania. "Co do cholery, przecież to tylko
mały Masahito i nie jest tak, że ograniczam jego wolność. Zapytam
tylko co porabia!" Kiedy usłyszał dźwięczne "Halo" po drugiej stronie
słuchawki jego serce podskoczyło trochę.
- Un, cześć Maya...
- O! Aiji-senpai! Przepraszam, nie wiedziałem, że to ty, bo odebrałem
bez patrzenia na ekranik. Coś się stało? - wyrzucił na jednym tchu
Masahito, ogromnie zaskoczony faktem, że Senpai do niego dzwoni.
- Nie, nic się nie stało. - Odpowiedział ze śmiechem i już o wiele
swobodniej niż na początku. - Chciałem tylko zapytać czy masz może
jakieś plany na wieczór...?
- Plany? - zaskoczenie Yamazakiego wzrosło nawet bardziej - N-nie~
Szczerze mówiąc siedzę w domu i nudzę się. - "No pięknie, głąbie, aleś
palnął. Teraz Senpai pomyśli, że jesteś ostatnim aspołecznym idiotą i
obibokiem." Myślał gorączkowo, ale było już po fakcie...
- Uhm, no, ja też. Całe popołudnie grałem w Mon Hana i teraz właśnie
chciałem wyjść gdzieś coś zjeść i pomyślałem, że... No, może chciałbyś
wyskoczyć ze mną?
- Serio? - zareagował może trochę zbyt entuzjastycznie niż powinien -
Oh, to znaczy, pewnie, bardzo chętnie. - uśmiechnął się do słuchawki.
- OK. To może być za jakieś pół godziny?
- Może być. Gdzie się umawiamy?
- W sumie to myślałem, że może wpadnę po ciebie samochodem, a potem
coś zdecydujemy.
- Ah, OK. To w takim razie będę gotowy za pół godziny. - "Łaaaaaaaa!!
Wpadnie po mnie samochodem!?!!!"
- W porządku. To do zobaczenia.
- Paaa~ - rozłączyli się.
Kiedy tylko Maya odłożył słuchawkę, podskoczył zachwycony i
automatycznie wykasował z głowy wszystkie obawy jakimi gnębił sam
siebie od rana. Jak to wspaniale, jak to wspaniale, że zadzwonił do
niego i zaproponował wspólny obiad!! To znaczy, że spędzą razem
wieczór, no, przynajmniej z godzinę lub dwie. Maya pobiegł do pokoju i
otworzył szafę. Był kwiecień, więc było już dosyć ciepło. Wybrał luźne
dżnsy, żółty pasek, T-shirt z wielkim różowym napisem: "ICE CREAM",
wyglądającym jakby zaraz miał spłynąć z jego koszulki niczym
roztopione lody. Uczesał się starannie lekko roztrzepując włosy, żeby
wyglądały odrobinę niedbale. Zastanawiał się też ostatnio czy by nie
przefarbować włosów na jakiś jaśniejszy kolor, bo jak na razie miał
swój naturalny czarny kolor, z jednym szerokim pasmem z boku dolnej
partii włosów pofarbowanym na różowo. Jednakże nie chciał jeszcze nic
zmieniać, bo nie był pewien co będzie pasowało do ich visualu. Jeszcze
nie było czasu, żeby coś w tej sprawie ustalić.
Ponieważ było już ciemno, a co za tym idzie - chłodno, zarzucił na
siebie również niebieską bluzę z literą "M" na przodzie i
czarno-srebrne tenisówki. Ani się obejrzał a już słyszał dzwonek do
drzwi...
*****************
Hiroshi i Naoki wracali właśnie do domu. Na parkingu przed
budynkiem dostrzegli, jak im się wydawało, znajomą postać. Jak mogliby
jej nie zauważyć! Ktoś z taką dozą wrodzonej gracji w ruchach nie może
pozostać niezauważony. Zastanawiali się tylko, co Aiji robi pod ich
mieszkaniem o 11 wieczorem? Czyżby Maya jednak do niego zadzwonił i
umówili się na kolejne spotkanie z gitarami? Podeszli i przywitali się
zapytawszy grzecznie, czy nie będą swoim gadaniem przeszkadzać Mayi i
Aiji'emu w próbie. Jak się jednak okazało, Aiji nie miał zamiaru
zostawać dłużej:
- Oh, nie. Ja tylko przyjechałem po Mayę i zaraz jedziemy na miasto.
Nie będziemy wam przeszkadzać. Poza tym jest już przecież późno. -
odpowiedział z uśmiechem.
- Hm? Więc jednak Maya zebrał się na odwagę i zadzwonił do ciebie? -
wypalił Hiro nie pomyślawszy wcześniej, że Maya wolałby, aby Aiji nie
dowiedział się o jego rozterkach.
- Nie. Prawdę mówiąc, to ja do niego zadzwoniłem. Ale dlaczego mówisz,
że:"Odważył się"?? - zapytał szczerze zdziwiony tym, że Maya mógłby
się wahać czy zadzwonić do niego czy nie.
- O-oh, wiesz, Aiji-san, bo Maya po prostu nie chciał ci przeszkadzać
czy zawracać głowy w dzień wolny i to dlatego. Nawet jeśli miał ochotę
spędzić z tobą ten wolny czas. - pospieszył z odpowiedzią Nao, tym
samym uniemożliwiając Hiroshiemu chlapnięcia kolejnych, mogących
wprawić Mayę w zakłopotanie, rzeczy.
- Aha, rozumiem. Zupełnie niepotrzebnie. Ja też chętnie spędzę z nim
mój wolny czas. - uśmiechnął się przyjacielsko.
- Ah, Aiji-san! Zdaje się, że jesteś wspaniałym senpai! Maya jest
niezłym szczęściarzem. - odrzekł wesoło Naoki zupełnie oczarowany
Shinjim.
- Ahaha! Mam nadzieję, że Maya nie będzie miał powodów, żeby na mnie
narzekać. I sądzę, że to ja tu jestem szczęściarzem. - Hiroshi szedł
obok Nao i już nie odezwał się prawie ani słowem zrozumiawszy swoją
małą wpadkę. Na całe szczęście Aiji w ogóle na nią nie zareagował.
Doszli do mieszkania. Drzwi otworzył im promieniejący Maya, który
natychmiast wyszedł razem z Aijim zostawiając ich samych.
- Ej, Nao?
- Hm? - zapytał zalewając herbatę.
- Myślisz, że im się uda?
- Co im się uda?
- No, Mocochang. Czy uda im się osiągnąć to o czym marzy Maya? -
zamyślił się na poważnie leżący na sofie Hiroshi - Ja naprawdę bardzo
bym chciał, żeby im się udało.
- Popatrz tylko na nich - odrzekł ze stoickim spokojem Naoki niosąc
herbatę do stolika - Czy widziałeś, żeby Maya kiedykolwiek tak za kimś
szalał? Mam na myśli partnera z zespołu.
- No nie. Ale co jeśli to tylko chwilowe? Albo co jeśli Aiji-san go
rozczaruje? - zmartwił się jakby chodziło o jego własną przyszłość.
- Głupi jesteś. - przewrócił oczami Nao - Jesteśmy jego najleprzymi
przyjaciółmi, kto inny jeśli nie my miałby w niego wierzyć? Poza tym,
wiem, że Aiji również go nie zawiedzie. - uśmiechnął się.
- Hę? Skąd niby wiesz?!? - zdziwił się Hiro wstając do siadu.
- Powiedzmy, że to szósty zmysł, którego ty najwyraźniej nie
posiadasz. - dokuczył mu Naoki.
- Szósty zmysł!? Też mi coś! - fuknął - naczytałeś się za dużo mang
dla dziewczyn, które ilustrujesz.
- No dobrze już. Nie gniewaj się. - wtulil sie w niego.
********************
Maya był podekscytowany. Przez ostatnie dni zdarzało mu się
to nader często. Ale miał ku temu powody. Siedział właśnie w
wypucowanym samochodzie Aiji'ego i jechał do centrum na kolację. Nie
mógł się powstrzymać, żeby ciągle nie zerkać na swojego towarzysza,
który wyglądał wprost olśniewająco. Dopasowane ciemnofioletowe rurki,
T-shirt z dużą srebrną czachą i i na to błyszcząca skórzana kurtka i
wysokie do łydki równie błyszczące buty. Dziś Shinji miał rozpuszczone włosy
z przedziałkiem na boku. Pazurki cudownie podkreślały rysy jego
twarzy, a dłuższe partie spływały na plecy i ramiona. Do tego miał
zrobiony delikatny makijaż; tusz i odrobina kredki do oczu.
Wystarczająco, żeby wyglądał super sexy. Dlatego właśnie Maya siedział
jak zaczarowany zastanawiając się czy Senpai zawsze tak wychodzi na
miasto, czy tylko na specjalne okazje. Niemniej jednak myśl, że
wyjście z nim to specjalna okazja sprawiała, że zaczynał się
denerwować.
- To dokąd jedziemy? - zapytał, żeby zmienić tor myśli.
- A co chcemy zjeść?
- Hm… Nie wiem. Może sushi? – Aiji uśmiechnął się pod nosem. On też miał ochotę na sushi.
- To może pojedziemy do jednej z moich ulubionych restauracji? Może być?
- Pewnie, że może! – ucieszył się Maya wiedząc, że poznając miesca, w których bywa Aiji, dowie się również kolejnych rzeczy o nim samym.
Lokal, do którego zawiózł go Shinji znajdował się na ostatnim piętrze wieżowca w samym centrum. Był urządzony bardzo nowocześnie i wywarł na Mayi spore wrażenie. „Więc do takich miejsc chodzi Aiji-senpai”- myślał zanim podszedł do nich kelner witając się z Aijim i mówiąc, że cieszy się, iż widzi go ponownie. Mayę troszkę to zaskoczyło, ale w końcu czegoś takiego można było się spodziewać po Aijim. Dostali stolik na samym końcu przy oknie z niesamowitym widokiem na nocne Tokyo. Kiedy skończyli jeść i chlipali już tylko swoje herbaty Aiji pomyślał, że to dobra chwila, żeby o coś zapytać.
- Maya?
- Hm?? – spojrzał na niego wyczekująco.
- Chciałbym zapytać… Bo chciałbym wiedzieć na pewno… Uhm, to znaczy, jeżeli możesz mi już odpowiedzieć… - poczuł się nagle trochę zmieszany – Maya, czy chciałbyś założyć ze mną zespół?
- A,,, Aiji-senpai, ale przecież mówiliśmy już, że chcemy zespołu…
- Tak, ale mi nie chodzi o taki zespół o jakim do tej pory mówiliśmy. To znaczy, dużo o tym myślałem przez ostatnie dni i dzisiaj doszedłem do wniosku, że nie chcę szukać innych ludzi do zespołu…
- Eh? J-jak to? Przecież sam mówiłeś, że Shouta-san powiedział, że Mocochang nie ma szans na wydanie czegokolwiek bez stałego składu i… i… - sam nie wiedział co myśleć o tym co usłyszał.
- Tak, ale z szukania kogoś na siłę może nie wyjść nic dobrego. Maya, moglibyśmy założyć band jako duet, a bas, klawisze i perkusję załatwiliby muzycy supportujący. To znaczy, myślę, że z komponowaniem własnego materiału spokojnie damy sobie radę, i przede wszystkim, nikt nie mógłby się nam wtrącić, ponieważ realnymi członkami zespołu bylibyśmy tylko ty i ja.
- S-senpai… - Maya zastygł w szoku, ale jego nieruchome spojrzenie, które przecięło się ze wzrokiem Aiji’ego rozbłysnąło radosnymi iskierkami. – Myślisz, że naprawdę moglibyśmy tak zrobić???
- Uhm! – pokiwał entuzjastycznie głową.
- A-ale… - Maya nagle zmarkotniał – Ale przecież chyba nie możemy mieć supportującego wokalisty!!
- Maya, ale… Ja w ogóle nie myślałem o czymś takim, bo… - urwał spoglądając Masahito prosto w oczy i kontynuował z pewnością siebie jakiej nie czuł chyba jeszcze nigdy – Maya ja zdecydowanie obstaję przy tym, żebyś to ty został naszym wokalistą.
- Aiji, ale ja nigdy nie śpiewałem, naprawdę nie wiem czy to jest dobry pomysł, ja…
- Maya, nie wygłupiaj się! – podniósł głos – Masz jeden z najlepszych głosów jakie kiedykolwiek miałem okazję usłyszyć i ty mi mówisz, że to nie jest dobry pomysł?? – Masahito zagryzł wargę zastanawiając się. W sumie zawsze na karaoke mu mówiono, że ładnie śpiewa, ale zawsze myślał też, że chodzi po prostu o to, że nie fałszuje. Czy jest wystarczająco dobry, żeby zostać wokalistą? Co więcej, czy jest na tyle dobry, żeby stanąć u boku Aijiego na scenie jako ich wokalista?
- Aiji-senpai… Naprawdę? Naprawdę uważasz, że dałbym sobie radę?
- Jestem pewien – odrzekł uśmiechając się ślicznie, gdyż czuł już, że Maya się zgodzi. – chcę, żebyś był wokalistą w naszym duecie. Proszę.
- A ty będziesz grał na gitarze? – zapytał jeszcze, jakby to nie było oczywiste.
- Obaj będziemy grali, jeśli chodzi o nagrania studyjne, a na scenie ja będę grał a ty śpiewał. Co ty na to?
- Dobrze. – uśmiechnął się nieśmiało. – Dam z siebie wszystko.
No piękne poprostu ^^ Tak sie cieszyłam na ten rozdział, że o mało co nie spadłam z krzesła xD
OdpowiedzUsuńJak zwykle wszystko takie słodkie i zawsze doprowadza mnie do uśmiechu ;)
Jak zwykle cudownie! uwielbiam waszego bloga i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;)
OdpowiedzUsuńjedyne co moge powiedzieć to to, że mi się ogromnie podobało ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChciałem, żeby kolejny rozdział został zamieszczony jeszcze w sierpniu, ale nie jestem pewny czy to się uda, bo Chico zajmuje cały mój wolny czas, a nawet trochę więcej... ;P Pomysłów nam nie brakuje. Gorzej z motywacją, żeby to wszystko zapisać...
OdpowiedzUsuńUm, jak wam mijają wakacje?
Spokojnie poczekamy, zajmi się Chico ^^ Motywację znajdziecie, napewno.
OdpowiedzUsuńWakacje... akurat koniec jest straszny. Mam skręconą rękę, moja przyjaciółka leży w szpitalu i ciągle pada deszcz >.<
Pisać chłopcy, pisać ;))
OdpowiedzUsuńWesołego Halloween, chłopcy ^^
OdpowiedzUsuń