czwartek, 16 lipca 2009

Prawdziwe oblicze Akatsuki - 2




Wakacyjna nuda! Cieszymy się, że Wam się podoba :D
Rozdział drugi dodano! Idziemy na lody :P
------------------------------------------------------------

Kiedy Pain otworzył oczy następnego dnia, było już grubo po jedenastej. Spoglądając na zegarek rozespanym wzrokiem zdziwił się, bo nigdy nie zdarzało mu się wstać o tak późnej porze. Zawsze „działał” jak budzik nastawiony na siódmą, nawet w weekendy.
- Ohayo! – ze ściany nad swoją doniczką wyłonił się Zetsu. – Co dzisiaj tak późno? Wszyscy już są na nogach i zjedli drugie śniadanie.
- (czarna połowa Zetsu) Niektórzy nawet trzecie.
- Wy żarłoki. – syknął poważnie i zniknął w łazience trzaskając drzwiami tak, że aż Zetsu skulił swoje listki.
- (biała połowa) Co mu się stało?
- (czarna połowa) W większości przypadków wpływ na nasze zachowanie mają zmienne czynniki zewnętrzne.
- (biała) Mówisz? Czyli chodzi o Uchihę?
- (czarna) ...
- (biała) Jak mu się nie podoba, to mógł go nie przyjmować.
- (czarna) Ty idioto! Nie o to chodzi!
- (biała, skrzywiwszy się na „idiotę”) To co? Jest o niego zazdrosny? Przecież rin’negan jest najpotężniejszy. – Wyszczerzył się zadowolony jakby chwalił sam siebie.
- (czarna wywraca okiem) Palant.
Zetsu zamilkł kiedy Lider wrócił do pokoju i obrzucił go poirytowanym spojrzeniem.
- Czy to Itachi tak działa ci na nerwy? – zapytał z dociekliwością godną szpiega Akatsuki.
- Skąd ty masz takie genialne pomysły? – warknął – Chyba ostatnio miałeś za mało do roboty. Trochę przyspałem, a ciebie od razu ponosi wyobraźnia. – skomentował łapiąc za klamkę. – Teraz muszę zająć się naszym nowym towarzyszem, bo aż się boję pomyśleć jaki poranek zgotowała mu reszta.
- (czarna połowa) Więc jednak trapi się Uchihą. – skwitował Zetsu pozostawiony sam w kwaterze.
- (biała połowa) No co ty. Może się nim nie trapi, ale tylko myśli o nim?
- (czarna) Po co miałby o nim myśleć, jak się nie trapi??
- (biała) O, ludzie! To zbyt skomplikowane...
- (czarna) Widzę, że mój tok myślenia przybiera dla ciebie zbyt zawiłe kształty. – wygłosił zadowolony, że skutecznie zdezorientował swoją drugą połowę.
- (biała) Co?
- (czarna) Ah, nie ważne. Chodźmy lepiej poszukać czegoś do żarcia.
- (biała) Nooo! Lubię jak zaczynasz mówić obrazowo!

****

Magazyn znajdujący się w jednym ze ślepych korytarzy kryjówki Akatsuki, przeznaczony był do przechowywania wszystkich rzeczy takich jak... No, wszystkich. :)
Hidan siedział między zatęchłymi drewnianym półkami już od dobrej godziny wymieniając linę w swojej kosie na mocniejszą. Co tu dużo mówić, miał delikatnego fioła na punkcie konserwacji swego oręża. Porównywalnego z tym na punkcie Jashina i obnażonej klaty. Kakuzu natomiast, uzupełniwszy ubytki w swoim podręcznym arsenale, grasował pomiędzy regałami w poszukiwaniu musu malinowego, co skutecznie utrudniały mu trzy słoiki kiszonych ogórków pod pachą.
- Hej, Hidan! Mogą być zamiast musu marynowane grzybki? Tylko to znalazłem! – zapytał machając wspomnianym słoikiem.
- Oszalałeś?! Mamy jeść lody waniliowe z grzybkami??!!
- ...
- Chcesz wszystkich potruć?! – wrzasnął – Czemu zawsze muszę mieć kolejkę gotowania z tobą?
- Pewnie właśnie dlatego. W trosce o nasze zdrowie. – odpowiedział spokojnie nie zrażony wyrzutami kumpla.
Nieśmiertelny westchnął zrezygnowany i zajął się polerowaniem swoich czerwonych ostrzy. Kakuzu ponownie dał nura w przetwory pobrzdękując nimi od czasu do czasu.
Hidan wypolerowawszy swoją kosę zaczął nią wymachiwać, dumny z efektu własnej pracy.
- Kakuzu! Broń się! Haha! – zawołał zaczepiając towarzysza. Ten odwrócił się gwałtownie, wiedząc, że może spodziewać się wszystkiego po kompanie, który będąc nieśmiertelnym czasem zapomina o tym, że inni nie są.
- STOP!! – krzyknął nagle upadając na kolana. Całe szczęście zdążył odłożyć słoiki.
- Yyyy... co? – Hidan zamarł z kosą nad jego głową.
- Cholera, cholera, moje szkiełko! – jęczał desperacko obmacując podłogę.
- To ty nosisz szkła kontaktowe? – zapytał kucając przy nim. Kakuzu w odpowiedzi spojrzał na niego zrozpaczony. Szarowłosy na widok cukierkoworóżowej tęczówki wybuchnął dzikim śmiechem.
- Ahahahahahahahahahaa! Burdelowe oko! Burdelowe oko! Ja nie mogę, stary! Czemu się z tym ukrywasz? – nabijał się bezczelnie ignorując wzrastającą złość kumpla, który ciskał gromy zarówno jednym jak i drugim okiem. – No nie łyp na mnie tym burdelowym okiem, bo się zawstydzę! – zamrugał kokieteryjnie chichocząc.
- Skończ już z tym, głąbie! Lepiej pomóż mi szukać!! – zagrzmiał.
Po jakichś dziesięciu minutach pełzania z nosem przy ziemi Hidana oświeciło, że przecież takie ubrudzone i pewnie już zadeptane szkiełko nie będzie juz się nadawało do użytku. Kakuzu uspokoiwszy się nieco stwierdził, że nic się nie stanie jeżeli przemknie przez siedzibę z jednym okiem zamkniętym.
Wchodząc do głównego pomieszczenia zastali Zetsu w niedwuznacznej sytuacji, która wskazywała na to, że usiłuje on pożreć niczego niespodziewającego się szopika, który beztrosko drzemał na jednym z krzeseł.
- Aaaa! Nie zbliżaj swojej chlorofilowej paszczy do niego! – krzyknął rozdzierająco Hidan rzucając się na ratunek, a zawiedziony Zetsu zastygł pochylony nad miejscem, w którym przed chwilą znajdowała się jego potencjalna ofiara; teraz tulona przez nadopiekuńcze ramiona swojego pana.
- Widziałeś?! – poskarżył się – Ten pieprzony Aloes chciał zeżreć mojego szopika!!
- „(biała połowa) ALOES??!!
- (czarna połowa) Ignoruj go...” *
Kakuzu westchnął widząc w panice swojego przyjaciela sporą dozę przesady. Obrzucił ich jednookim spojrzeniem pełnym politowania i wycofał się wraz ze swoimi słoikami do kuchni.
- Czego się tak wydzieracie od samego rana? – mruknął Pain wyłaniając się z ciemnego korytarza.
- Ależ Liderze! Toż to przecież już środek dnia. – powiedział wskazując na zegar.
- To nie znaczy, że to dobra pora na twoje wrzaski, pajacu.
- Po prostu nie dostrzegasz subtelnego uroku płynącego z bycia pajacem. – polemizował niestrudzenie.
Pain minął go nie czując potrzeby kontynuowania tych bezsensownych potyczek słownych i wszedł do kuchni gdzie Itachi i Konan gawędzili wesoło przy herbacie. Od razu też rzuciło mu się w oczy dziwne zachowanie wychodzącego stamtąd Kakuzu.
- A ty co tak z tym okiem? – skrzywił się.
- Uodparniam je na głupotę Hidana. – wykpiwszy się szybko opuścił towarzyszy obawiając się odkrycia jego sekretu.
- Ohayoo, Pain-kun! - zawołała Konan ucieszona – Zrobić ci herbaty? Kawy? Kakao?
- Poproszę herbatę. – odpowiedział zdawkowo, a dziewczyna pobiegła zagotować wodę. Sam zajął się przygotowywaniem sobie kanapek.
- Jak minęła pierwsza noc w nowym miejscu? – zagaił uprzejmie.
- Oh! Nie powiem, że najprzyjemniej, ale nie narzekam. – roześmiał się Uchiha.
- Co? Czyżby Kisame sprawiał jakieś kłopoty? – udał, że nie zrozumiał dowcipu zerkając w stronę odwróconej plecami Konan, która z pewnością chętnie posłuchałaby tego co chciałby naprawdę odpowiedzieć.
- Nie, nie! Wszystko w porządku. Tylko żartowałem. – zaśmiał się nerwowo nie rozumiejąc tego oficjalnego zachowania.
- W takim razie co o nim sądzisz? Chcę wiedzieć czy dobrze ci dobrałem partnera.
- Eh, myślę, że jest spoko. Nasza współpraca powinna przebiegać bez komplikacji.
- Herbata gotowa. – Konan położyła kubek przed Liderem i z powrotem usiadła na swoim miejscu wpatrując się w przyjaciela błyszczącymi oczami.
- Pain-kun, powinieneś częściej pozwalać sobie na takie lenistwo. Widzę, że sen ci służy. – ćwierkała.
„Sen może i dobrze mu robi na urodę, ale z pewnością nie na humor i relacje towarzyskie.” – mruknął w myślach Itachi patrząc na niewzruszonego jej zalotami szefa. Konan posmutniała widząc, że Pain nie zwraca na nią pożądanej uwagi. Chociaż nie było to dla niej nic nowego, bo nigdy nie udało jej się wzbudzić w nim zainteresowania swoją osobą. Byli dobrymi przyjaciółmi, ale nic więcej i najwyraźniej on nawet nie pomyślał o tym, by mogło się to kiedykolwiek zmienić.
- To ja już pójdę. – powiedziała dopijając ostatni łyk herbaty – Muszę zagonić Oro do sprzątania naszej kwatery, bo zawsze próbuje się wymigać kiedy przychodzi jego kolej. – Uśmiechnęła się i umywszy filiżankę zostawiła ich samych.
- Stary, czy ona do ciebie zarywa? – Itachi mrugnął zaczepnie do Paina.
- Nie, no co ty! – otworzył szeroko oczy zdziwiony – Znamy się od dzieciństwa, jak mogłaby... – zaprzeczył.
- Mnie się wydaje co innego. – odrzekł z przekąsem.
- Eh, nie. Ona jest po prostu miła.
- No, nie bądź taki nieczuły. – wytknął mu Uchiha.
- Um... Myślisz, że jestem nieczuły? – skulił się w sobie spuszczając wzrok, co było jak na niego trochę niespodziewaną reakcją. Sam zastanowił się dlaczego wolałby nie słyszeć takich słów ze strony Itachi’ego.
Kiedy rozmowa już miała zejść na równie niewygodne co ciekawe tematy, do kuchni wpadł jak rozpędzony kunai Hidan, a zaraz za nim niczym duch wpłynął Kakuzu.
- Wynocha dziewczęta! – zakrzyknął dziarsko szarowłosy – Dziś na obiad będzie tempura z fasolką szparagową oraz lody waniliowe z musem malinowym lub... – rzucił Kakuzu kpiące spojrzenie – z marynowanymi grzybkami. Ahahahahahaha! – roześmiał się histerycznie – Tak więc wypad, gdyż potrzebujemy przestrzeni twórczej. – wołał dyrygując sobie chochelką.
Wypędzeni przysiedli przy wielkim stole w pokoju. Lider dojadając swoją ostatnią kanapkę westchnął:
- Mam nadzieję, że nie będzie tego co ostatnim razem, kiedy ugotowali coś tak wymyślnego, że nazwy nie potrafili zapamiętać. Jedno danie było spalone, a drugiego nie dało się nawet tknąć i wszyscy do wieczora chodzili głodni.
- O ludzie, aż tak?!
- Nie, jeszcze gorzej. – odpowiedział uśmiechając się pierwszy raz tego dnia.


______________________
* Cytat z mangi „Naruto”