No cóż, sorry że tak długo. Wiemy z własnego doświadczenia jakie to irytujące czekać na jakąkolwiek notkę.
Chico ostatnio stwierdził, że: "Więcej radości od pomalowania paznokci daje tylko pomalowanie ich na różne kolory." Haha! Jest moim mistrzem mądrości życiowych! ^_^
___________________________________
Był już późny wieczór, kiedy w siedzibie Akatsuki zaczynało robić się cicho. Jeszcze tylko pojedyncze osoby szwendały się po kuchni robiąc kakao i tylko z niektórych łazienek dobiegał szum wody. Prawie wszyscy byli już przygotowani, by wyruszyć na jutrzejsze misje. Prawie wszyscy, gdyż pewien czerwonowłosy miał do załatwienia jeszcze jedną bardzo ważną sprawę.
Wyszedł niepostrzeżenie z pokoju, korzystając z nieobecności współlokatora, który brał prysznic, i właśnie zmierzał ku drzwiom ostatniej z kwater. Miał nadzieję, że uda mu się porozmawiać z Konan na osobności i że będzie ona dla niego tak dobra, że spełni jego prośbę.
- Konan, - zapytał uchyliwszy drzwi – mógłbym cię prosić na chwilkę? – wszedł dalej nie otrzymawszy odpowiedzi.
- Konan jest zajęta, ale ja chętnie ci pomogę. – zobaczył Orochimaru półleżącego na łóżku. Jego skóra była jeszcze wilgotna po kąpieli i miał na sobie zarzucony niedbale szlafrok. – Cokolwiek sobie zażyczysz. – syczał uwodzicielsko i odruchowo oblizał się swoim wężowym jęzorem, pożerając wzrokiem Sasori’ego stojącego przed nim w piżamce z krótkimi spodenkami.
- Phi! Jedyne co potrafisz zrobić z kartką papieru, to oślinić ją gapiąc się na mnie! Wybacz więc, ale obawiam się, że nie możesz mi pomóc. – prychnął Skorpion nauczony doświadczeniem, że należy ucinać głupie gadki Sannina i nie wdawać się w dłuższe konwersacje tego typu.
- Nie wiesz co mówisz. – Wąż podniósł się z posłania i przygładził zachęcającym gestem kołdrę obok siebie – Nikt nie może dać ci tego co ja. – ciągnął – Przekonaj się.
- „Właśnie, że może.” – pomyślał spokojnie czerwonowłosy ignorując natręta – „Możemy sobie dać o wiele więcej.” – westchnął uśmiechając się do siebie – „Przecież to z jego powodu tu przyszedłem...”
Nagle drzwi łazienki otworzyły się na oścież, a w progu stanęła owinięta ręcznikiem Konan.
- Oro, ty nieokrzesańcu! Musisz zaczynać!? – wbiła w niego gniewne spojrzenie – Sasori nie przyszedł na randkę z tobą, a nawet gdyby to już mu się jej odechciało! – to powiedziawszy pociągnęła Saso za sobą do łazienki.
- Ej, a dlaczego ty się możesz z nim zamykać w łazience, a ja nawet...
- Bo on chce przelecieć mnie, nie ciebie! Nie przeszkadzaj!! – zachichotali oboje z Sasorim.
- No. To musi być poważna sprawa skoro zjawiasz się o tej porze. – zagadnęła zupełnie innym, przyjaznym tonem.
- Tak. To znaczy nie. W sumie to głupota, ale nie powinna ci sprawić kłopotu, więc pomyślałem, że mogłabyś mi pomóc. – zaczął główkując jak zaargumentować swoją prośbę, żeby nie wyszło głupio. „Prosto i bez podtekstów.”- zdecydował – Bo widzisz ja jestem niepełnoletni – był prawie pewny, że zarumienił się przy tym słowie – i nie chciałbym zawieść na misji z tego powodu. – zerknął na dziewczynę uśmiechającą się ze zrozumieniem – Szczególnie misja w mieście pełna będzie takich sytuacji, że nie wskazane jest, żebyśmy się rozłączali... nocą... – mówił coraz ciszej.
- Pewnie, że nie możesz zostawić kompanów! Szczególnie na misji. Jeszcze, by ktoś próbował poderwać ci Dei-kun! – wyszczerzyła się mrugając porozumiewawczo.
„Boże,” - myślał Skorpion, - „skąd ona to wszystko wie?”
- To nie tak! Ja-ja to dla bezpieczeństwa. – chciał jeszcze wybrnąć, ale było już za późno.
- Oczywiście, że dla bezpieczeństwa. Przecież o tym mówię. Nie powinieneś puszczać Deidary na imprezy samego. Bardzo dobrze, że się nim opiekujesz, Dei musi być szczęśliwy, hm?
- No-no mam taką nadzieję, że będzie. – odrzekł – Ale skąd ty wiesz, że on, że ja, że my, no wiesz...
- Ahaha... – zaśmiała się troszkę zakłopotana – Trudno było nie zauważyć jak Deidara zachowuje się względem ciebie, a potem kiedyś... Eh, przechodziłam przypadkiem koło magazynu... I niechcący zobaczyłam jak ślicznie razem wyglądacie.
- Ah, no tak. – westchnął.
- Widzę, że nawet porzuciłeś Hiruko.
- Nie chcę w niej chodzić jeśli nie muszę. Jest brzydka i wiem, że Dei jej nie lubi. Ma przecież służyć do walki, a poza tym jest mi bez niej wygodniej. No więc ja chciałem... Czy mogłabyś sfałszować moje fałszywe papiery?
- Pewnie – wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń, na której zmaterializował się nowy dowód osobisty Skorpiona. O rok starszego Skorpiona.
****
Wróciwszy do kwatery, Sasori zastał bardzo nieoczekiwany widok. Blondyn znajdował się na środku pokoju wraz ze swoim... Łóżkiem. Precyzując usiłował przepchnąć je w stronę przeciwległej ściany, przy której stało posłanie Skorpiona. Ponieważ Dei wcale nie zauważył jego przyjścia, które zostało zagłuszone szuraniem, postanowił mu troszkę pomóc. Postawił na nogi jedną ze swoich kukieł siedzących w kącie i kazał jej popchnąć łóżko. Blondyn, który kątem oka zobaczył zbliżającą się lalkę, wskoczył wystraszony tak niespodziewaną sytuacją na łóżko, jakby chcąc ukryć to co przed chwilą robił. Nic to niestety nie dało, bo mebel znajdował się już daleko od swojego zwyczajnego miejsca, ale to był odruch. Nie zdawał sobie pewnie nawet sprawy jak zabawnie wyglądał, kiedy marionetka kierowana nitkami czakry przesunęła go razem z posłaniem, łącząc oba łóżka w jedno duże.
- Oj, Sasori, nie jesteś zły, że ja tak bez pytania? – jęknął zmieszany blondynek.
- Szczerze mówiąc, dziwię się, że sam nie wpadłem na ten pomysł. – odparł zadowolony czerwonowłosy – Cały czas myślałem, że będziemy się cisnąć na jednym łóżku. – mówiąc to położył się na materacu obok siedzącego Dei.
- To znaczy, że zostawimy łóżka złączone? – zawołał Deidara, a jego oczy zabłysły ze szczęścia.
- Nawet wtedy, gdy będziesz miał mnie dość. – pokazał mu zaczepnie język.
- Ja nigdy nie będę miał cię dość, Sasori. – odrzekł smutno, bo właśnie pomyślał co będzie, jeżeli to on kiedyś znudzi się Skorpionowi.
- Nie myśl tak.
- Jak? – wystraszył się.
- Zmartwiłeś się, że kiedyś będę miał cię dość, prawda? – zgadł czerwonowłosy.
- Skąd wiesz, że tak pomyślałem?
- Bo mówiliśmy o tym, a potem zrobiłeś się smutny. – pociągnął go do siebie tak, żeby Dei się na nim położył.
- Nie znudzisz mi się. Nie bądź głupi. – szepnął prosto w jego usta i pocałował je delikatnie. Blondyn ochoczo odwzajemnił pocałunek i podniósł się do siadu opierając się o pierś partnera. Następnie przerzucił jedną nogę na drugą stronę jego ciała, aby móc wygodnie usiąść na jego biodrach.
- Cieszę się. – powiedział cichutko i położył swoją jasnowłosą głowę na klatce piersiowej przyjaciela. Leżał cichutko i słyszał jak bije jego serce. Czuł jak ich ciała się stykają, czuł ciepło i...
- Dei. – odezwał się Skorpion po chwili milczenia – Dei, ja znowu...
- Um, ja też. – przyznał wiercąc się i wracając do siadu. Deidara miał ubraną jedynie koszulę nocną, więc Sasori zaczął masować jego nagie uda powoli i drażniąco oddychając coraz szybciej z powodu blondyna ocierającego się o jego członka pośladkami. Dei czuł się trochę dziwnie mając Saso pod sobą, jego wstydliwość sprawiała, że wolał być raczej zdominowany.
- Oj, nie zaglądaj! – pisnął naciągając na siebie koszulę, kiedy czerwonowłosy próbował podnieść ją do góry.
- Dlaczego nie? Przecież już cię widziałem. – zapytał w miarę przytomnie.
- Ale to krępujące, kiedy jestem... W takim stanie.
- W jakim? Kiedy masz erekcję. – kontynuował, już lekko rozbawiony bardzo zawstydzonym oraz bardzo podnieconym chłopakiem.
- Uuhmmm! Nie mów tak. – zacisnął powieki i pokręcił gwałtownie głową, a jego długie włosy rozsypały się po ramionach.
- Ale przecież masz. No hej, nie wstydź się mnie.
- Ja nie ciebie, tylko tak ogólnie. – mówił cały czerwony – Właściwie to ciebie najmniej. – Sasori uśmiechnął się i pocałował Deidarę. Potem delikatnie ujął dłonie chłopaka i wsunął je sobie pod bluzkę, a sam podwinął w końcu jego koszulę. Różowy penis blondyna był cudownym widokiem. Przeszło mu nawet przez głowę, że miałby ochotę go polizać i wziąć do ust, ale ostatecznie zdecydował się na co innego. Chwycił Dei za biodra i przesunął go trochę w dół, jednocześnie zsuwając spodnie swojej piżamy tak, że teraz ich członki się stykały i obaj mogli je widzieć. Saso chwycił je oba na raz i zaczął rozmasowywać nagromadzony na czubkach śluz, a potem pocierać je dłonią. Deidara wbił wzrok w ten obrazek i za nic nie potrafił go oderwać i słyszał tylko jęki rozkoszy rozchodzące się po pokoju. Pochylił się trochę, podpierając jedną ręką, a jego włosy łaskotały Sasori’ego jakby przyłączając się do pieszczot. W pewnym momencie stała się rzecz raczej przez Saso niespodziewana. Dei objął ręką poruszającą się dłoń Skorpiona i zacisnął jego palce na ich członkach.
- Trochę. Mocniej, Saso... – wyszeptał drżącym głosem.
****
Rano zapanowała ogólna krzątanina i zamieszanie. Ktoś jadł śniadanie, ktoś pakował zapomniane rzeczy, ktoś właśnie opuszczał kryjówkę.
Itachi ubrany już w cywilne ciuchy, siedział przy kuchennym stole razem z Painem i Konan. Spostrzegł, że ten pierwszy jest dziś jakoś wyjątkowo przygnębiony, czy może raczej smutny i nieobecny myślami. Chcąc go rozweselić zaproponował, aby pomalowali całą kryjówkę na tęczowo. To chyba jednak nie podziałało, bo w odpowiedzi usłyszał tylko, że propozycja zostanie rozpatrzona. „Co on taki oziębły i formalny z samego rana?” pomyślał sobie przygaszony zdystansowanym zachowaniem rudowłosego i nie wiedzieć dlaczego, próbował znaleźć w tym choć cień swojej winy. Do tego z minuty na minutę bliżej było do wymarszu na misję... Do co najmniej kilkudniowej rozłąki w tym niewyjaśnionym i nie wróżącym niczego dobrego nastroju. Chociaż być może Uchiha był trochę zbyt bardzo przewrażliwiony na punkcie jakichkolwiek sygnałów, mniej lub bardziej świadomie wysyłanych przez Lidera.
****
Kakuzu siedział na łóżku i lekko przysypiając wkładał do torby kilka ciuchów, których zapomniał spakować wieczorem. Strasznie nie lubił wychodzić na misję tak wcześnie rano, Hidan – jego stały towarzysz - również. Zawsze udało im się jakoś sprytnie wylawirować, że wychodzili najpóźniej zyskując chociaż te dwie dodatkowe godziny snu. Ale dziś było inaczej. Hidan, mimo iż nie ma żadnej plenerowej misji i może spać do oporu, wstał przed Kakuzu i teraz przed lustrem uważnie przylizywał swoje włosy pod grubą warstwą żelu. Może chciał się pożegnać z przyjacielem i poświęcił się wstając tak wcześnie? Jejku jakie to by było miłe, ale… nie w jego stylu.
- Tego Lidera naprawdę porąbało. Odkąd ten Uchiha tu przylazł całkiem zdziwaczał. – nagle z łazienki dobiegł głos szarowłosego, który rozpoczął typowy dla siebie monolog.
-Przegrupowanie? Też mi coś! Od zawsze chodziliśmy w tych samych drużynach i było dobrze, a ten nagle z takim czymś wyskakuje. Ale to i tak nic, cholera jasna! Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby przedstawiciel jakiejś supermrocznej organizacji terrorystycznej remontował swoją siedzibę. To takie nie fair… ja tu mam zostać i sprzątać tę cholerną dziurę, a ty se w najlepsze będziesz hasał po świecie… Nie no, w sumie to tak fajnie nie masz, bo Oro idzie z tobą… nigdy nie wiadomo co temu zbokowi strzeli do łba. Ej, a będziesz tęsknił? W końcu pierwszy raz idziesz na misję bez swojego starego druha. Pamiętasz jak raz schlaliśmy się tak, że nie mogliśmy trafić do kryjówki? O! Albo jak nie chciałeś uwierzyć, że jestem nieśmiertelny i wbiłeś mi te dwie katany w brzuch? – po czasie w jego głosie można było usłyszeć nutkę nostalgii. Zaraz pewnie by się rozkleił gdyby nie dziwna odpowiedź jaką otrzymał w zamian za swoją przemowę.
- Ooo, jaki jesteś śliczny… - odezwał się przymilnym głosem Kakuzu – i jakie masz śliczne oczka… - Hidan nie wierzył własnym uszom. Wiedział, że jego „brat zombie” może tęsknić, ale, żeby aż tak? Poczuł się trochę zbyt bardzo nieswojo niż powinien słysząc takie słowa z jego strony.
- Ej, Kakuzu, słuchasz mnie? – spytał podejrzliwie wychylając głowę zza framugi. Jednak jakoś nie chciało mu się ufać tym czułym słówkom. I bardzo dobrze, że wykazał się sceptycyzmem, bo okazało się, że brązowowłosy bawi się w najlepsze z szopem nie zwracając najmniejszej uwagi na wywody kumpla i to do futrzaka, a nie do niego były skierowane te zawstydzające słowa.
- Eee… no… ja się chciałem tylko pożegnać z… no… szopikiem… - wybełkotał zakłopotany Kaku widząc jego obrażoną minę.
- Ja tu się przed tobą otwieram, a ty tak perfidnie mnie olewasz. – rzucił z pretensją i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
- Ma humory jak rozpuszczona nastolatka… - Kakuzu nie mógł wyjść z podziwu dla zmienności nastrojów przyjaciela.
*.*Śliczne*.*, Podobaaało mi się, oj podobaaało *.*Czekam na news'a.
OdpowiedzUsuń*.* Pozdereczki *.*
;****..;D:D.
Kawaii !!!
OdpowiedzUsuńOpowiadanko sie rozkreca powoli, i calkiem ciekawe :)
Czekam na kolejny rozdzial o Akasiach...
Pozdrowienia i weny zycze !!!
Mitsuke ^^
genialne! uwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jeszcze wcześniej. Weny i czasu życzę.
czekam na ciąg dalszy
Zmora
Biedny Hidan- czuję współczucie wynikające z silnego emocjonalnego utożsamiania, może to przez to, ze jesteśmy nieomal równolatkami...? :D
OdpowiedzUsuńAczkolwiek posiadam wrodzoną niechęć do żelu do włosów, zdecydowanie wolę lakier (strzałka- "tradycjonalistka")
Wytrwałości w rozstaniu z Bratem, początki zawsze są koszmarne (kolejna strzałka "Świetlista Optymistka"), wiem z autopsji ;)
Wbijam ząbki w ścianę w oczekiwaniu na kolejną notkę!
A witam^^ Współczuje z powodu brata ^^ Ale dacie rade!
OdpowiedzUsuńPozatym notka mi się podobała. Fajnie zostały ty opisane relacje pomiędzy Sasorim a Deidarą. I to złończenie łóżek. Aaa^^ Normalnie cudo! A końcówka z rozczulajacym pożegnaniem z szopikiem ja umieram. Urocze ^^ Sama się tak żegnam z moim M. aww
Ok. ^^ Ta... ekhem:D No to powodzenia! I pisać, pisać, pisać! Bo ja z radością poczytam co się dalej będzie działo:) pozdrawiam!
Uwielbiam wasze opko!!!
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak wchodzę na waszą stronę jestem pod wrażeniem tej lekkości i humoru, który znajduje sie w tym opku...
Nieporadne poczynania Saso i Dei są przesłodkie ich pierwsze kroki w miłości i niewinność Dei są niesamowitym połączeniem^^
Szkoda tylko, że było tak mało o Ita i Pein`ie, ale za to pożegnanie Kakuzu z szopikiem wynagrodził mi to ^.^
Czekam na neksta i pozdrawiam....
ej nooo
OdpowiedzUsuńgrudzień już!!
Zaczyna się rozkręcać, ale wolałabym coś ostrzejszego ;p
OdpowiedzUsuń