niedziela, 13 grudnia 2009

Prawdziwe oblicze Akatsuki 7




At last! Doczekaliście się.  Właśnie skończyliśmy z Pico konsultacje w sprawie najnowszego rozdziału i zamieszczamy! (Znaczy się zamieszczam sam, ale Pico jest obecny duchem i gg :D)
Jakiś niezaspokajający ten rozdział wyszedł, ale jak namawiam Pico, żeby rozkręcać akcję :) to on ItaSasu napisał (zaspokajające :P), zamiast wziąć się za życie seksualne Akatsuki.  No nic jeszcze trochę nad nim popracuję :> i osiągnę cel. 
Tymczasem musimy wymyślić opisy postaci, które zostaną niedługo wprowadzone do fabuły i które znacząco na nią wpłyną, przynajmniej przez jakiś czas. Wzmianka już w tym rozdziale :)


(mały braciszek swojego aniki :P) Chico

______________________________________

    Stanęli przed wielką bramą do wioski Miodu, jak na dziś to zostało im tylko znalezienie noclegu i doczekanie do rana, żeby dopiero wtedy rozejrzeć się po miasteczku. Podróż była tak przyjemna, że prawie zapomnieli, iż są na misji.  Czuli się trochę jak na wycieczce, w tych „normalnych” ciuchach, bez piętna Czerwonych chmur.  Była to miła odmiana i cała trójka oddychała zachłannie świeżym powietrzem.  Czerwonowłosemu lalkarzowi brakowało do pełni szczęścia tylko dłoni jego blondynka w swojej, ale nie chciał nic w tym kierunku robić, gdyż nie wiedział jak na to zareaguje, a nie chciał go stawiać w niezręcznej sytuacji przed Itachim.  Szedł jednak blisko niego i muskał palcami wierzch jego delikatnej ręki przy każdej dogodnej okazji.  Dei myślał sobie przez moment, że gdyby szli za ręce to być może Uchiha nawet by tego nie zauważył, ale ostatecznie dał temu spokój, wychodząc z tego samego założenia co jego ukochany, że nie chce stawiać nikogo w niezręcznej sytuacji.  Sharinganowiec dla odmiany zamyślał się nad swoją przeszłością i nad tym, jak wiele w jego życiu zmieniło się w tak niepokojąco krótkim czasie.  Myślał szczególnie dużo o swoim ototo ...  O najbliższej mu osobie i czuł też doskonale, że kiedyś się jeszcze spotkają.  Całkiem możliwe, że nie za długo.  Uśmiechnął się na samo wspomnienie ich wszystkich wspólnych dni, ale z drugiej strony nie wiedział co teraz dzieje się w głowie Sasuke.
Czuł głuchy ból docierający do niego, jedynie w takich momentach, z otchłani podświadomości.  Takich momentach jak ten, kiedy to las i wszystko dookoła kojarzyły mu się z nie tak dawnym przecież dzieciństwem.  Dzieciństwem, którego każdy dzień spędzali razem.  Potem kiedy dorastali, o dziwo nie zmieniło się to, a nawet zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej.  To bolało najgorzej...  Morderstwa, których był winien nie dawały odczuć się ani w połowie tak bardzo.
- Pewnie mnie nienawidzi. – szepnął do siebie, a najgorsze obawy chwyciły go za gardło.  Przystanął. 
- Kto cię nienawidzi, Itachi? – zapytał zdumiony Dei odwracając się w jego stronę.  Sasori automatycznie również się zatrzymał robiąc to samo.  Obaj patrzyli na czarnowłosego w oczekiwaniu.
- Mój brat...
- To ty masz brata? – zakrzyknął Deidara.
- Nie mów, że nie słyszałeś nigdy o klanie Uchiha, a zwłaszcza o ostatnich znaczących dla niego wydarzeniach? – szturchnął go Skorpion.  Blondyn pokiwał tylko przecząco głową. 
- Eh, gdzie ty żyjesz. – westchnął.
- Wybacz – obruszył się Dei – ale ja jeszcze całkiem nie dawno, byłem prawym obywatelem własnej wioski i nie miałem dostępu do świeżych plotek z życia największych typów spod ciemnych gwiazd, jacy chodzą po tej ziemi! – denerwował się, ale zaraz mina mu zrzedła, kiedy dotarło do niego jak to zabrzmiało.  – P-przepraszam Itachi. – jęknął. 
- Nie, masz rację. – odpowiedział Uchiha ze spuszczoną głową. – I być może to ja jestem największym z nich, albo chociaż spod najciemniejszej gwiazdy. – uśmiechnął się gorzko. 
- Itachi...
- Wyrządziłem tak wielką krzywdę najdroższej mi osobie.  Zabiłem wszystkich, zostawiłem go, a sam jestem tutaj.  Mniejsze zło... To wszystko dla jego dobra, ale on nigdy się o tym nie dowie.  Teraz na pewno mnie nienawidzi. – zakończył swoją krótką i chaotyczną odpowiedź, bo nie miał zamiaru niczego nikomu bardziej wyczerpująco tłumaczyć, bo też nie miał pojęcia jak można choć trochę przybliżyć coś tak okropnego.  Poza tym, po co ktoś miałby poczuć jego ból.  To nie możliwe z resztą.
- Chodźmy już – odrzekł próbując zignorować to okrutnie dławiące uczucie, któremu niepotrzebnie pozwolił wyjść na zewnątrz. – Chciałbym jeszcze dziś wieczór wypić butelkę sake. – Minąwszy kolegów ruszył przodem.  Do końca drogi zapanowała ciężka cisza i tylko Sasori z Deidarą wymienili kilka smutnych i zaniepokojonych spojrzeń.  Zdaje się, że każdy ma za sobą jakąś przeszłość, która nigdy go nie opuści, nawet jeśli bardzo by się starał, ale też taką, której nie wyrzekł by się z nic w świecie.  W rezultacie nie chcielibyśmy chyba, pozbyć się ani jednej z nich.

Stanęli w recepcji jednego z pierwszych hoteli jakie spotkali w wiosce i Itachi bez chwili zastanowienia poprosił o pokój dla trzech osób na jedną noc. 
Wnieśli do pokoju swoje rzeczy i zgodnie zdecydowali, że dziś już nic nie zrobią, ale przydałby się chętny, który skoczy do najbliższej restauracji po coś na wynos.  Na ochotnika zgłosił się Sasori, ponieważ zawsze lubił być rozeznany w terenie i uznał, że to dobra okazja, żeby się rozejrzeć po centrum. 
Po jego wyjściu zaległa trochę niezręczna cisza.  Deidara krzątał się po pokoju, wypakowywał swoje rzeczy, rozłożył swój futon i zabrał się za rozkładanie posłania Sasori’ego.  Itachi położywszy się zaczął przyglądać się pracy blondyna.  Ten, gdy po dłuższej chwili poczuł na sobie czyjś wzrok, odwrócił się i również na niego spojrzał.  Uchiha uśmiechnął się jakoś dziwnie i zapytał:
- Dlaczego to robisz?
- Co robię? – zdziwił się, naprawdę nie rozumiejąc o co mu chodzi. 
- Dlaczego rozkładasz mu łóżko?
- No, bo poszedł po nasze jedzenie.  Chyba jest na miejscu zrobić w zamian taką drobnostkę? 
- No tak, ale rozłożyłeś jego futon bardzo blisko swojego... – odrzekł robiąc zawadiacką minę i chcąc go sprowokować do wyznań. 
- N-no tak jakoś mi się rozłożyło – jąkał się momentalnie się rumieniąc – Można przecież odsunąć... – zdenerwowany popychał łóżko przyjaciela bardziej w stronę ściany.  Itachi cały czas uśmiechał się pod nosem widząc reakcje Deidary, niemniej jednak nie zamierzał przestać drążyć tematu. 
- Wiesz, powiem ci szczerze, że jak pierwszy raz spotkałem ciebie i Skorpiona wtedy w laboratorium, to nie mogłem pojąć co też w nim widzisz. – Dei nastawił uszu i zaczerwienił się jeszcze bardziej zdając sobie sprawę z tego, że jego uczucia są łatwiej rozpoznawalne niż to mu się wydawało i z lekkim przerażeniem zastanawiał się, czy aby przypadkiem już wszyscy o nich nie wiedzą. – Ale, wtedy myślałem jeszcze, że Sasori jest Hiruko... To znaczy myślałem, że to jego prawdziwa postać. – długowłosy musiał się rozweselić tym wyznaniem.  Nigdy nie podejrzewał, że ktoś mógł nie wiedzieć, ale z drugiej strony to racja, bo skąd Uchiha miał niby mieć takie informacje. – Potem jak już zobaczyłem prawdziwego Saso to wszystko się wyjaśniło. – mrugnął do niego zaczepnie. 
- Um, co masz na myśli Itachi?
- No mam na myśli to, że już mnie nie dziwiło dlaczego tak ci się podoba.  Sasori to bardzo ładny chłopak, prawda? – policzki Blondyna płonęły, ale kiwnął głową, że się zgadza z tą niewątpliwie trafną opinią. – mam nadzieję, że w końcu uda ci się go skutecznie poderwać. – „Poderwać?”, pomyślał trochę zaskoczony, jakoś nigdy nie patrzył na to w ten sposób.  Co prawda od początku żywił cieplejsze uczucia do swojego partnera, chciał być z nim i mu pomagać, ale nie podrywał go... chyba.  Tak mu się przynajmniej zdawało.  Nigdy nie myślał o tym. – Ej, Deidara! – blondyn zamrugał gwałtownie oczyma – co się tak zamyśliłeś?
- Itachi... – wiedział, że nie ma potrzeby niczego ukrywać, poza tym, skoro sam zaczął temat – No, bo my z Sasorim to w sumie już jesteśmy razem. – powiedział cicho, trochę jednak zawstydzony zaistniałą sytuacją. 
- Co?! Ho ho, no to mnie zaskoczyłeś! Jak ci się to udało? Saso nie wygląda na ckliwego i uczuciowego typa.
- Nic w sumie nie zrobiłem, to jakoś tak samo wyszło, że my oboje... No, wiesz. – ciągnięcie tego tematu było dla Deidary w pewnym stopniu krępujące.  Uchiha uważał, że to urocze i gdyby nie to, że „Pain był jego przeznaczeniem”, jak sobie to w myślach nazywał, to pewnie zainteresowałby się blondynkiem.
- O cholera! – jęknął żałośnie Itachi przerywając sobie własny tok myślowy – A ja głupi wziąłem wspólny pokój!!
- To nic, przecież jest misja... – podrapał się po blond czuprynie jeszcze bardziej zakłopotany, kiedy tylko wyobraził sobie, co też Itachi musi mieć na myśli sugerując osobny pokój dla nich.
- No niby tak, ale jednak. Para młoda powinna mieć odrobinę prywatności. – wyszczerzył się w jego stronę.
- Jaka para młoda? – usłyszeli głos Skorpiona, który właśnie stanął w progu.
- Ty i Dei – odpowiedział zadowolony czarnowłosy – właśnie ubolewałem nad moim nietaktem, że nie zamówiłem dwóch pokoi, ale mam wymówkę, którą była moja niewiedza o waszym związku, gołąbeczki, – trajkotał dziarsko – bo dopiero przed chwilą wyciągnąłem tę informację od Dei’a. – Sasori uśmiechnął się pod nosem, co Deidara przyjął z ulgą, bo wiedział, że nie jest na niego zły, że wszystko powiedział. 
- No to może w zamian ty też sypniesz jakąś ciekawostką na swój temat Uchiha, hm? – czerwonowłosy załapał rozrywkowy humor wiedząc, że nie będzie musiał grać kumpla Deidary, i że sprawa się rozwiązała sama.
- Chcesz usłyszeć historie erotyczne z mojej burzliwej przeszłości, czy może te, które planuję na najbliższą przyszłość? – podchwycił zabawę Itachi, którego alter-ego było nałogowym graczem w butelkę. 
- Przyszłość działa na wyobraźnię. Jak sądzisz Dei? – blondyn pokiwał energicznie głową na znak, że się z nim zgadza, po czym usadowił się na podłodze między nogami swojego chłopaka, który położył mu brodę na ramieniu. Gdyby byli dwoma puszystymi króliczkami pewnie zastrzygliby uszami z ciekawości co usłyszą od Uchihy.

****

Pain usiadł na jednym z krzeseł w głównym holu i w zamyśleniu przyglądał się efektom wspólnej pracy.  Miał cichą nadzieję, że wszystko jest tak, jak to sobie wyobrażał Itachi.  Nie wiedział dlaczego, ale bardzo mu na tym zależało.  Chociaż nie!  Wiedział dlaczego mu zależało, przecież to był pomysł Uchihy, żeby tak pomalować pokój.  „Tak Pain, wymyśl jeszcze głupszą wymówkę.” – wytknął sam sobie, wiedząc, że próbuje się okłamywać, bo czuł już, że powód ów jest inny.  Nie wiedział jeszcze co o nim dokładnie sądzić, ale odczuwał lekki strach i... ekscytację.  
Oprócz generalnych porządków, jasnoróżowych ścian i wielkiej tęczy na jednej z nich dodali także duże lustro, żeby, jak mówiła Konan: „Każdy mógł kontrolować stan swojej fryzury”.  To był w sumie jej pomysł i o dziwo spodobał mu się.  Odgarnął z czoła długi kosmyk rudych włosów i podszedł, by przejrzeć się w „najnowszym nabytku”.  „Może w końcu czas pokazać mu się w innych ciałach?” - rozmyślał jednocześnie poprawiając kucyk swojej Ścieżki Zwierząt.  Nagle rozległ się straszny huk. 
- Hidan, do cholery!  Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wpuszczał tego szczura do mojego pokoju!!! - wrzasnęła niebieskowłosa z głębi korytarza. 
- To nie jest szczur!  Zresztą on sam tam wszedł! - 
- Nie obchodzi mnie to!  Wynocha! 
Painowi już opadały ręce.  Bite pięć dni ta dwójka nieustannie się kłóciła.  Nim się obejrzał zobaczył Hidana niosącego na rękach swojego szopika.  Rudowłosy zmarszczył tylko gniewnie brwi. 
- No co? To ona panikuje! - wyjęczał głaszcząc zwierzaczka po jedwabistym futerku.  Lidera irytowały już takie głupie odzywki, ale zgniótł tylko w ręce sreberka od pralinek i spokojnym, surowym głosem oznajmił:
- Zajmij się magazynem, jest tam jeszcze spory bałagan. 
- Nooo i co jeszcze?  Cały czas haruję i nawet sobie odpocząć nie mogę... - zaczął narzekać, ale ujrzawszy groźnego Rin'negana oddalił się szybko w stronę magazynu mamrocząc cos pod nosem do swojego szopa, który jako jedyny w tym towarzystwie był zdolny do odrobiny empatii (albo po prostu to był zwyczajowy i niezmienny współczujący wyraz jego pyszczka). 
Lider westchnął odwracając się z powrotem do lustra, powoli godząc się ze swoim niemożliwym do ogarnięcia uczesaniem i rozwijającym się z prędkością rzeżuchy uczuciem do Itachi’ego Uchihy. 
****
    Gdy następnego dnia Lider otworzył oczy, poczuł coś co nie zdarzało mu się aż tak często.  Jeszcze rozespany wsunął rękę pod kołdrę i podążył nią w stronę najgorętszego miejsca swojego ciała.  Westchnął.  Przymknął powieki, spod których jeszcze nie zniknął obraz Uchihy.  Pain był już świadomy tego, że Itachi go interesuje, ale żeby od razu taki sen, w którym czarnooki bierze go w dosyć niedelikatny sposób w miejscu, w którym wszyscy mogliby ich zobaczyć, tzn. w świeżo wyremontowanym salonie??  Jego seksualność nigdy jakoś nie dawała mu się za bardzo we znaki, ale teraz z powodu Uchihy obudziła się ze swojego stuletniego snu, niczym śpiąca królewna muśnięta wargami pięknego księcia, i obecnie była pełna życia i ochoty do figli.  Westchnął jeszcze głębiej zaczynając robić sobie dobrze.  Przywoływał w myślach twarz Itachi’ego, jego uwodzicielskie spojrzenia, kocie ruchy i długie ciemne włosy okalające miękkimi liniami jego sylwetkę.  Ugniatając własne sutki marzył o tym, żeby robił to Uchiha.  Przypominał sobie jego zapach i przyjemny tembr głosu, kiedy mówił coś tylko do niego.  Zmysły Paina płonęły żywym ogniem, kiedy nagle zgrzytnął zamek w drzwiach i zaskrzypiały zawiasy, a do kwatery wkroczył Zetsu.  Lider zerwał się szybko do siadu, zarówno przestraszony jak i cholernie niezadowolony, że ktokolwiek musiał najść go w takim momencie, i starając się nie oddychać zbyt szybko warknął:
- Zwariowałeś? Musisz tak wpadać i straszyć ludzi?!
- Przecież wszedłem powoli – zdziwił się Zetsu – Przyniosłem ci radosną nowinę – odrzekł przechodząc do rzeczy.
- Hmm? Jaką znowu nowinę. – chciał wstać, ale w ostatniej chwili jednak oprzytomniał na tyle, żeby stwierdzić, że jednak rozsądniej będzie zostać pod kołdrą.  Wyciągnął rękę po zwój. 
- Nie krępuj się, - zagadnął beztrosko Zetsu – przecież już widziałem cię nago. 
- Spadaj. – uciął Lider – Mam zamiar szybko rzucić okiem na te pierdoły i kładę się dalej spać. – Skłamał, mimo iż wiedział, że Aloes na bank wie co mu przerwał, gdyż nienaturalne było jego wejście do pokoju drzwiami, zamiast przez ścianę.  Najmniej martwiło go, że przyłapał go właśnie Zetsu, bo wiedział, że zachowa takie rewelacje dla siebie i nie będzie też mu ich wypominał, jak to z pewnością zrobiłby na przykład Hidan lub ktoś jego pokroju. - A co z pięcioogoniastym? Udało ci się czegoś dowiedzieć?
- Niestety nie znalazłem niczego podejrzanego.  Wioska tego Jinchuuriki broni go jak cholera.
Informacją jaką wyczytał Pain okazała się być zapowiedź przybycia Hebi do kryjówki Akatsuki.  Lidera ani trochę nie zdziwiła taka „towarzyska wizyta”, gdyż nowopowstała, rebeliancka drużyna zbiegłych ninja pod dowództwem Sasuke Uchihy, należała do jednych z groźniejszych i najmniej przewidywalnych w świecie shinobi.  Mieli okazję poznać się osobiście niedawno, zaraz po przeprowadzce do nowej kryjówki.  „Ciekaw jestem, czy ma to jakiś związek ze wstąpieniem Itachi’ego do naszych szeregów i jakby co, mam nadzieję, że obejdzie się bez nieprzyjemności.”  

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Sorrrrrrrrrry za to czekanie!!!/One-shot



 Notka już na pewno pojawi się w tym tygodniu! Studia jednak są trochę bardziej czasochłonne niż się spodziewałem (te ciągłe imprezy :P), ale już zabraliśmy się za kolejny rozdział i jesteśmy w połowie. :) Tymczasem będąc daleko od Chico, podczas samotnych wieczorów, łkając z tęsknoty (no dobra, może trochę przesadziłem) napisałem, a może raczej napisało mi się takie małe opowiadanko, które kiedyś dawno już zacząłem, więc pomyślałem, że może chcielibyście się z nim zapoznać (tak dla zabicia nudy).
Opo jest Sasuke-Itachi i chyba jasne jest co mnie inspirowało. ;) Wybaczcie ten ogólny infantylizm i idealizację, które zawładnęły tym opowiadaniem, ale mam jakieś takie zboczenie w tym kierunku, jak mniemam z racji tego, że jestem starszym bratem. :)
P.S. Jakby co to Sasu ma tutaj z jakieś 13-14 lat. To tylko tak wygląda, że ma mniej. Poza tym on trochę gra inaczej zachowując się przy Itachim, a inaczej przy swojej drużynie na przykład; ale po co ja to piszę, przecież sami zauważycie.
     (głupi)Pico ^_^
______________________________________________ 

      Tego wieczora Itachi, jak zwykle udał się na górę do pokoju Sasuke, żeby powiedzieć mu dobranoc.  Podszedł do drzwi i pierwszą jego myślą było, żeby wpaść do środka z krzykiem i wystraszyć brata, ale po chwili jakoś przestała mu się ta myśl wydawać zabawna i zrezygnował z niej.  Zamiast tego podszedł po cichu do drzwi i niemalże bezszelestnie nacisnął klamkę.  Zajrzał do wewnątrz.  Sasuke stał przy łóżku odwrócony do niego tyłem.  Miał na sobie jedynie spodnie od piżamy, a na głowie puchaty ręcznik, którym wycierał mokre włosy.  Itachi podszedł do niego, usiadł na łóżku i rozczulony tym widokiem, przejął czynność osuszania.  Mały Sasuke najpierw się wzdrygnął na dotyk czyichś rąk na swojej głowie, ale kiedy tylko, zerkając spod ręcznika, zanotował, że to jego aniki , opuścił ręce kładąc je na jego udach, które miał teraz po obu stronach swojego ciała, przymknął oczka i poddał się opiekuńczym gestom brata.  Po dłuższej chwili Itachi stwierdził, że już wystarczy.  Zsunął ręcznik z głowy malca, na co ten zamrugał nie całkiem zadowolony, a Itachi zachichotał. 
- Z czego się śmiejesz? – zapytał Sasuke nie wiedząc czy zawstydzić się, czy strzelić focha. 
- Bo... twoje włosy... sterczą na wszystkie strony i... i wyglądasz tak ślicznie... i zabawnie. – odparł nie przestając mrużyć oczu w uśmiechu.  Sasuke najpierw zarumienił się troszkę, gdyż słowa, tak jak i dotyk brata, sprawiły mu przyjemność, ale zaraz potem fuknął, zmarszczył nos i przybliżył się do twarzy Itachi’ego oraz patrząc mu w oczy powiedział zuchwale:
- To teraz mnie uczesz, skoro tak mnie rozczochrałeś! – nie udało mu się jednak ukryć swojej pierwszej reakcji.  Serce Itachi’ego zabiło radośnie.  Tak bardzo kochał swojego ototo.  Chciał się nim opiekować i uczyć go, chciał przebywać z nim jak najczęściej, dać mu wszystko czego tylko zapragnie; bronić go, jeżeli zaszłaby taka potrzeba i rozpieszczać ku niezadowoleniu obojga rodziców.  Uwielbiał takie chwile jak ta, pełne przekomarzania się i bliskości.  Sasuke z zadowoloną minką, że uda mu się zatrzymać brata na dłużej, wsadził mu w dłoń grzebień i usadowił się na łóżku między jego nogami.  Starszy rozczesał starannie ciemne kosmyki Sasuke, delikatnie muskając przy tym jego kark i blade ramiona.  Mały sapnął cichutko i oparł się o klatkę piersiową brata, ten objął go od tyłu i cmoknął w czubek głowy.  Chciałby go w tej chwili wyściskać i całować jego plecy, barki, szyję, twarz, powieki kryjące te piękne czarne i błyszczące oczy, usta... ale wiedział, że mógłby wystraszyć tym swojego ototo. Poza tym, czy powinien był w ogóle myśleć tak o swoim bracie? Nie, nie zrobi nic takiego.  Nie ma mowy, żeby zniszczył tą piękną i czystą więź, która ich łączy.  Za nic w świecie! 
      Trwali w swoich objęciach już dłuższą chwilę, wdychając nawzajem swój zapach. 
- Ototo! – odezwał się nagle Itachi, wyrywając się z zamyślenia – Musisz się ubrać. Jesteś już cały zmarznięty. – dokończył zatroskanym głosem pocierając jego szczupłe ramionka.  Sasuke wyrwany z błogiego uczucia, wstał, wziął z krzesła górę od piżamy i zaczął nieporadnie przeciągać ją sobie przez głowę.  Itachi pociągnął brzeg koszuli w dół, aby mu to ułatwić.  Mały wsunął ręce w rękawy i natychmiast, zupełnie niespodziewanie gwałtownym ruchem przylgnął do brata. 
- Co się stało? – zapytał zaskoczony Itachi.  Tamten nie odpowiedział od razu, tylko usiadł okrakiem na jego kolanach i wtulił się w jego brzuch obejmując w talii. 
Z jednej strony Itachi cieszył się wylewnością braciszka, ale z drugiej obawiał się tego, że mały tak go - jak mu się wydawało - nieświadomie prowokuje, kiedy on właśnie starał się skupić na pozbyciu się  zupełnie jednoznacznych myśli.  Nie wynikały one jednak ze zwykłego pożądania, ale z tego, że kochał go bezwarunkowo i naturalnie.  Można by rzec – lekko, gdyby to coś wyjaśniało.  Lecz nie tak, jak kocha się własne rodzeństwo, bo pojęcie braterska miłość zdecydowanie nie ogarnia nawet w połowie więzi jaka ich łączyła. 
      Itachi zdając sobie sprawę ze swoich uczuć, krył je jak najdokładniej, choć nie zawsze z pełnym powodzeniem, co nie raz sam sobie miał za złe.  Wyrzuty te nie były nawet jego własnymi wyrzutami, ale raczej wyrzutami ludzi w ogóle.  Bo czyż to nie ludzie osądzają i wytyczają granice, swoim i tak już ciasnym umysłom? Czyż to nie ludzie łamią sobie serca i życia?  Na pewno, ale zatraceni w tym już przestali to dostrzegać.  Dlatego też, nie są w stanie odnaleźć najjaśniejszych dróg swojego i - jakże to oczywiste - cudzego szczęścia.  Tymczasem Sasuke w całej swojej niewinności podążał ufnie za znakami swojej podświadomości, podążał ścieżką, która wiodła go z dala od obłudy, rezygnacji i najzwyklejszego cierpienia.  Trapił się nią, ale nie chciał z niej zawracać, przeczuwając, że wszystkie inne prowadzą do nikąd.
– Itachi, bo ja... – zaczął drżącym głosem.  Nie, nie bał się.  To tylko to uczucie, które zawsze miał będąc przy nim, i które ostatnio nasiliło się i nie dawało spokoju.  Tak bardzo chciał być blisko, bardzo blisko.  Serce biło mu szybko, a przyjemne dreszcze czające się w różnych zakamarkach jego ciała, uwalniał każdy subtelny dotyk brata. 
      Wahał się jeszcze chwilę, czy powinien się tego wstydzić, czy powiedzieć mu, że potrzebuje jego dotyku i czułości.  Jednocześnie obawiał się, bo przecież już wiedział o tym, że ktoś może mu przez to „zabrać” brata; co było dla niego w równym stopniu absurdalne co realne.  Istniało jednak wyjście z tej sytuacji – jak bezpieczna klatka zawieszona pod sufitem, do której nikt z dołu nie zdoła zajrzeć, a wielu nawet jej nie zauważy.
- Co, Sasuke? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. – zagadnął Itachi, chcąc podnieść młodszego na duchu, gdyż widział, że ten najwyraźniej się czymś trapi. 
- Mogę nii-san? – podniósł głowę zerkając w jego stronę. 
-  Oczywiście.  Wiesz, że zawsze ci pomogę. – zapewnił nie podejrzewając o co chodzi. 
- No bo... ja tylko chciałbym... – mówił już całkiem zawstydzony, ale pewny tego co chce powiedzieć i tulił się jeszcze mocniej ukrywając twarz w ramionach brata. – chciałbym, żebyś nie tylko mnie przytulał, ale też dotykał i... i całował. – skończył jednym tchem.  Itachi osłupiał, kiedy tylko zorientował się co tak naprawdę właśnie zakomunikował mu jego ototo
- Itachi. – szepnął kiedy tylko poczuł mocniejszy uścisk brata.  Przysunął się więc do niego bliżej, tak, żeby otrzeć się o jego krocze własnym, i żeby tym gestem rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego co przed chwilą powiedział.  Aniki westchnął nie mogąc uwierzyć, że właśnie dzieją się rzeczy, o których on nawet nie pozwalał sobie myśleć.  A teraz jego ukochany braciszek chce, żeby...
- Naprawdę chcesz? 
- Tak nii-san, bardzo. – odrzekł ośmielając się już spojrzeć mu w oczy i wiercąc się na jego biodrach, co podniecało ich obu coraz bardziej.  Itachi nachylił się i polizał brata po uchu. 
- Rumienisz się, Sasuke. – powiedział, bo jego obawy, które tak długo go męczyły nareszcie zostały przepędzone i to za sprawą kilku wymarzonych wręcz słów i gestów drugiej osoby. 
- Ty też, nii-san. – odrzekł już odważniejszy ototo i zarzucił ramiona na szyję brata, uniósł się trochę i też go polizał tyle, że po wargach.  Natychmiast po tym pocałowali się kilka razy delikatnie.  To był ich pierwszy zupełnie nie braterski pocałunek.  Usta Itachi’ego były miękkie, ciepłe i tak przyjemnie mokre, cudowniejsze niż się spodziewał. 
- Jesteś słodki ototo. – zamruczał Itachi kiedy tylko się od siebie oderwali. Ich oddechy stały się przyspieszone, a w oczach migały iskierki pożądania. 
- Jeszcze, Itachi. – wysapał Sasuke chwytając za przód jego koszulki i przyciągając go do siebie.  Ten zdążył tylko uśmiechnąć się nieznacznie po czym wpił się w usta braciszka, zadowolony, że mu się spodobało.  Ich nabrzmiałe wargi ślizgały się swobodnie zwilżone wspólną śliną, dreszcze podniecenia promieniowały z podbrzusza na całe ciało.  Nagle Itachi poczuł jak mały nieśmiało próbuje dostać się językiem do wnętrza jego ust.  Fakt, że zrobił to jako pierwszy, jeszcze bardziej rozpalił długowłosego. Natychmiast więc rozchylił wargi wpuszczając go do środka i mruknął z aprobatą, gdy tylko poczuł gładki języczek brata ocierający się o jego własny.  Kompletnie zatracony w coraz śmielszym pocałunku prawie nie zauważył kiedy Sasuke  sięgnął do jego kucyka i pociągnął za wstążkę rozwiązując ją.  Długie do pasa, błyszczące włosy Itachi’ego rozsypały się po plecach i okoliły jego twarz. 
- Dlaczego rozpuściłeś mi włosy, urwisie? – zapytał przerywając pocałunek. 
- Bo lubię twoje włosy. – odrzekł ujmując w dłoń kilka kosmyków spływających po piersi Itachi’ego.  Pocałował je i przytulił do policzka. – Takie miękkie... 
W tym momencie dziewiętnastolatek nie wytrzymał.  Jednym ruchem chwycił małego w pasie i położył sobie między nogami na łóżku, na którym do tej pory siedzieli.  Sasuke pisnął zaskoczony, a on pochylił się nad nim i powiedział:
- Od dziś już zawsze będę miał związane włosy, nawet podczas snu.  Nikt nie zobaczy mnie bez kucyka czy warkocza, prócz ciebie.  Tylko ty będziesz mógł je rozpuszczać i tylko tobie pozwolę ich dotykać.
Sasuke zaskoczyły słowa brata i zafascynowały jednocześnie.  Poczuł, że jest dla niego kimś ważnym, wyjątkowym i jedynym, a obietnica, którą mu przed chwilą złożył jest tego potwierdzeniem.  „Jak dobrze, że mu wszystko powiedziałem... i jak mogłem myśleć, że mój Itachi kocha mnie mniej niż ja jego.” – myślał, póki jeszcze sytuacja mu na to pozwalała. 
- I-itachiii... – zaczął, z trudem wypowiadając słowa, gdyż brat właśnie podciągnął jego koszulę i zaczął całować go po brzuchu.  Jedną dłonią gładził jego bok, a drugą się podpierał. - Ja... obiecuję, że... że niczyich włosów nie będę... Tylko twoich. – wysapał i wplótł palce w jego czarne pasma.  Po tych słowach Itachi natychmiast zabrał się intensywniej do pieszczenia małego.  Ściągnął z niego górę od piżamy, którą nie dawno sam kazał mu założyć i obsypał pocałunkami jego szyję, tors i brzuszek.  Od czasu do czasu przerywał, by pocałować go w usta.  Były to pocałunki pełne pasji i namiętności, przy których języki splatały się ze sobą i poznawały wnętrze ust kochanka masując policzki i podniebienie.  Sasuke wił się z rozkoszy pod swoim aniki i wydawał z siebie najcudowniejsze dźwięki, z których nawet nie do końca zdawał sobie sprawę.  Jeszcze nigdy nie czuł tak wielkiego podniecenia, które może przyćmić wszystko co dzieje się dookoła i powodować fale rozkoszy zalewające z za każdym razem większą siłą jego ciało. 
Itachi z kolei nawet w najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że jego ototo może czuć to samo co on, a co od miesięcy starał się ukrywać, stłumić, bądź też wybić sobie z głowy, zupełnie bezskutecznie, a teraz... A teraz on sam mu powiedział, że chce, żeby go „dotykał i całował”.  O mało nie doszedł na samo wspomnienie tych słów, które mały wyszeptał kryjąc twarz wtulony w jego pierś. 
Z tymi myślami, cały czas liżąc jeden z sutków Sasuke, zjechał dłonią do jego spodni i chwycił jego stojącą męskość, na co brat wydał z siebie głośny gardłowy jęk i zachłysnął się powietrzem, a kiedy zaczął poruszać ręką, tamten nie uciszył się już nawet na moment. 
- Aaah! Nii-san... a-aah! To... jest takie... ahh... – nie potrafił dokończyć czegokolwiek co chciał powiedzieć.  Wydawało mu się, że już nie może czuć większej przyjemności niż ta, którą czuł teraz, do momentu kiedy jego członek nie znalazł się w gorących i mokrych ustach Itachi’ego, który zaczął go ssać i pieścić językiem na przemian, poruszając głową w górę i w dół.  Saske pod wpływem tego nowego, jakże intensywnego doznania, zaczął stękać jeszcze głośniej. 
- Nii-san! – krzyczał rzucając głową na boki i wypychając biodra do góry – Już nie... mogę... A-aaaah!! – doszedł w jego ustach wyginając się w łuk.  Itachi spuścił się sekundę po nim od samego patrzenia i słuchania brata. 
- Jesteś bardzo głośny. – stwierdził opadając na pościel obok niego.  Sasuke otworzył oczy, które cały czas miał zaciśnięte i oddychając ciężko odpowiedział:
- Nie mogłem tego powstrzymać. 
- I nawet nie próbuj.  Przynajmniej wiem, że jest ci dobrze i doszedłem od samego słuchania cię – odrzekł i przycisnął wyczerpanego brata do siebie. 
- Ja... robiłem to już kiedyś sam, ale... to przed chwilą jest nie do porównania. – Itachi rozczulił się tym szczerym wyznaniem.
- Cieszę się, że sprawiłem ci przyjemność. Ty mnie też, nawet nie wiesz jak wielką.
- Czy to znaczy, że teraz będę mógł... będziemy?
- Pewnie, urwisie. Kiedy tylko będziesz miał ochotę. 
- Yyy... czyli cały czas? – zaśmiał się Sasuke. 
- No nie! Mój mały braciszek, a taki niegrzeczny! – wołał „oburzony” Itachi – bo jeszcze posądzę cię o potajemne czytanie książek dla dorosłych Kakashiego! – zaśmiał się.
- Hmm... To nie byłby taki głupi pomysł. – zastanowił się Sasuke.
- Ja ci dam nie głupi pomysł!! – wrzasnął Itachi i zdzielił go po głowie jaśkiem.  Na tą scenę do pokoju wkroczyła ich matka. Zobaczywszy, że śmieją się i dokazują zamiast spać powiedziała:
- No ładnie, Itachi. Miałeś dopilnować, żeby Sasuke poszedł spać, a nie się z nim zabawiać! Co ja z wami mam!  Sasuke, ubieraj się w tej chwili! Zobacz, cały jesteś pogryziony przez komary! Ile razy mówiłam, żeby nie otwierać okna przy włączonym świetle?! – utyskiwała cały czas podchodząc do okna, żeby je zamknąć, a Sasuke jak najszybciej założył koszulę, aby tylko mamie nie przyszło do głowy przyjrzeć się z bliska tym „ukąszeniom”.  Spojrzał na brata, który z trudem tłumił śmiech i sam się roześmiał. 
- Co was tak niby śmieszy? Do łóżek, ale już! – zarządziła, po czym ucałowała każdego w czoło i poszła na dół przygotować śniadanie dla Fugaku, który wcześnie rano miał wyruszyć na długoterminową misję. 
      Obaj bracia nie bardzo mogli zasnąć dzisiejszej nocy, lecz w końcu sen spadł jak kojący balsam na ich rozgorączkowane emocjami głowy. 
 ****
      Ranek został przywitany przez Sasuke z nietypowym jak na niego entuzjazmem.  Cała drużyna siódma przeżyła niemały szok gdy Uchiha na dzień dobry zaszczycił każdego promiennym uśmiechem. 
- Sasuke, czy ty oszalałeś, czy to twoja nowa technika „Powalającego uśmiechu”, która ma na celu zupełne wytrącenie z równowagi przeciwnika? Jeżeli tak, to udało ci się nas nią zaskoczyć. – skomentował Naruto, który na widok uśmiechającego się przyjaciela rzeczywiście zdębiał. 
- Moje techniki zawsze będą dla ciebie niedoścignionym ideałem, młotku. – zreflektował się czarnooki dodając do uśmiechu zadziorny wyraz twarzy. 
- „Może Sasuke w końcu przejrzał na oczy i uśmiecha się do wizji naszej wspólnej przyszłości jak tylko mnie zobaczył? Yatta! Nareszcie!” – fantazjowała po cichu Sakura.  Kakashi nic nie powiedział.