czwartek, 18 lutego 2010

Zimowy one-shot



Miało być na Walentynki, ale jakoś nam z Chico tak ten czas przeleciał, że się nie udało. (W końcu jestem w domu na feriach. :D) Prawdopodobnie będzie jeszcze druga część tego opowiadanka, ale tego też wolę nie obiecywać, bo ostatnio praktyka idzie nam lepiej niż teoria. :P

Pico

__________________


    Drobne płatki śniegu wirowały w świetle ulicznych latarni i niezliczonej ilości kolorowych lampek choinkowych.  Na ruchliwym deptaku pod jedną z wystaw sklepowych, stał czerwonowłosy chłopak w skórzanej kurtce, czarnych rurkach, srebrnych glanach i długim fioletowym szaliku.  W tym stroju i z ciemnym połyskującym makijażem prezentował się pociągająco niczym gwiazda glam rocka, ale tego mroźnego wieczoru miał na głowie futerkową czapkę ze sterczącymi kocimi uszami i ten fakt wpisywał go raczej w rzeczywistość jakiejś japońskiej mangi.  Niemniej jednak w dalszym ciągu zdecydowanie nie pasował do zwykłej rzeczywistości.  Wiele osób mijających szesnastolatka mierzyło go wzrokiem.  On jednak nie zauważał tego, zajęty wypatrywaniem w tłumie osoby, na którą czekał.
– Saaasoriiiii-kuun! - rozległo się wołanie, a spomiędzy przechodniów wyłoniła się blondwłosa postać biegnąca w jego stronę.  Saso uśmiechnął się.
Deidara zawsze był oryginalnie ubrany i rozsiewał wokół siebie subtelny czar.  Miał na sobie bladoróżowy, krótki, rozkloszowany płaszczyk z małymi falbankami przy kołnierzu i kieszeniach, kilkoma podkreślającymi jego drobną sylwetkę marszczeniami i wielką kokardą w pasie.  Szczupłe nogi ciasno opinały białe lateksowe spodnie.  Uszy ogrzewały puszyste nauszniki a stopy futrzane kozaczki.  Szyję owiniętą miał szalikiem w pastelowe kropki.  Saso nie zdążył mu się nawet lepiej przyjrzeć; zobaczył jego "frosty eyes" z bardzo bliska i po chwili otrzymał słodkiego całusa w swój zmarznięty policzek, a widok przysłonił mu wysoko upięty blond kucyk Deidary  ściskającego go za szyję.
– Znów się spóźniłeś. - mruknął z udawanym wyrzutem Sasori.
– Nie, to ty znowu przyszedłeś za wcześnie. - próbował ratować się blondynek.  Cmoknął go jeszcze raz w policzek na znak, że to koniec tematu i pociągnął za rękę  w stronę centrum handlowego, gdzie aż do zamknięcia mieli oddać się najprzyjemniejszemu nałogowi zakupów!

********************

    Po godzinach biegania po sklepach usiedli w jednej z kawiarni, by napić się gorącej czekolady i zjeść ciastko.  Sasori z lubością oglądał Dei zlizującego krem z łyżeczki a następnie z warg.  Uwielbiał spędzać z nim czas.  Towarzyszyć mu na zakupach, oglądać go w ciuszkach, które tak bardzo chciał przymierzać.  Proponować mu inne.  Sam w końcu uwielbiał się stroić.  Dziś, kiedy Deidara wyglądał adekwatnie do pogody – jak śnieżny króliczek, był jeszcze bardziej słodki i uroczy.  Sasori sam był ładnym i delikatnym chłopcem, ale to blondyna najczęściej brano za dziewczynę.
– Sasori, tak się cieszę, że dałeś się przekonać do tej skórzanej mini. - trajkotał Deidara – Wszyscy będą zachwyceni, bo masz świetne nogi!  Ale będzie zdziwienie, kiedy to ty przyjdziesz na imprezę w spódniczce a ja w spodniach!
– Masz na myśli te cekinowe legginsy? - przerwał mu.
– No tak. Cały czas o nich mówię! Nie słuchasz mnie? - zrobił obrażoną minkę.
– Słucham. - uśmiechnął się. - Chciałem się tylko upewnić, czy na pewno chodzi ci o te, w których wyglądasz tak niesamowicie sexy, że... - zawiesił głos i spojrzał na niego wyzywająco.
– Że co? - Deidara zarumienił się.
– Że chyba opuścimy imprezę jako pierwsi.
– Nie mów takich rzeczy tutaj.
– Dlaczego? - dręczył go czerwonowłosy.
– Bo mnie zawstydzasz, koniec tematu. - odrzekł wbijając wzrok we własne dłonie.
– Dei, wstydzisz się tego, że jesteś taki śliczny i pociągający?
– Miałeś już nie mówić tak... - prawie wyszeptał cały czerwony.
– No dobra... - skapitulował Sasori – A poza tym, cekiny przypominają mi nasze pierwsze spotkanie. - blondyn zerknął na swojego chłopaka uśmiechając się lekko.

***********************

      Pięć miesięcy wcześniej Sasori wybrał się wraz ze swoim kumplem Suigetsu na imprezę.  Był jednak zupełnie niezadowolony z zabawy.  Nie spotkał nikogo ciekawego, ani też nic godnego uwagi się nie działo.  No, może poza widowiskowym wejściem do klubu dwóch najbardziej znanych wśród młodzieży w mieście chłopaków: Naruto i Sasuke, którzy jak zawsze wyglądali zniewalająco.  Zaraz po wejściu do lokalu wychylili po setce wódki przy barze i rzucili się na środek parkietu, by odtańczyć jakiś wyuzdany taniec.  Znali się od piaskownicy i już tam zrodziła się ich niesamowita i pokrętna przyjaźń, która w odpowiednim momencie uczyniła ich kochankami.  Uzumaki i Uchiha byli najbardziej znaną parą w środowisku, dlatego, że obaj byli cholernie przystojni, a zarazem zdawało się, że byli ze sobą od zawsze i każdy ubolewał nad tym, że raczej nigdy nie będzie miał ani jednego ani drugiego. 
Sasori usiadł więc przy barze i oglądając "przedstawienie" na parkiecie postanowił, że upije się i chociaż to dostarczy mu jako takiej rozrywki, ewentualnie nie będzie chociaż pamiętał, że się nudził.  Kupił drugiego drinka i wodził leniwie wzrokiem po wszystkich zebranych.
Po przeciwnej stronie parkietu także tańczyła jakaś większa grupka osób.  Wśród nich Sasori dostrzegł pewną długowłosą dziewczynę.  Była szczupła, miała na sobie krótką, cekinową sukienkę i poruszała się w niezwykle przyciągający wzrok sposób.  Wiele klubowiczów wpatrywało się w nią lub zerkało dyskretnie, ale nikt nie odważał się jej poderwać.  „Cholera... – myślał zaintrygowany Saso – dlaczego jacyś śliczni chłopcy nigdy nie mają chociaż połowy tego wdzięku co ona.”  Kidy robiła obrót kołysząc się seksownie w rytm muzyki i światło jednego z reflektorów oświetliło ją na chwilę, czerwonowłosy dostrzegł, że w istocie jest bardzo szczupła i nie miała jak większość panienek wulgarnego, wylewającego się biustu.  Wręcz przeciwnie.  Była, o ile mógł to w miarę dokładnie określić, prawie zupełnie płaska, a sukienka pokazywała co prawda jej niesamowite nogi, ale dekolt w „łódkę” sięgał niemal samej szyi.  „Zajebista. – westchnął sam do siebie – Ciekawe jak byłoby mi z kobietą...” – zastanowił się, jednak myślał tylko i wyłącznie o tej jedynej nieznajomej, która właśnie postanowiła odpocząć i zmierzała z uśmiechem w stronę baru.  Zatrzymała się przy dwóch chłopakach, prawdopodobnie jej znajomych, gdyż od razu zaczęli rozmawiać żywo gestykulując. 
- Masz ochotę na Deidarę? – usłyszał lekko rozbawiony głos Suigetsu koło swojego ucha.  Sasori przeanalizował trójkę, którą śledził wzrokiem.  Jakiś dobrze zbudowany szarowłosy chłopak, ta śliczna blondynka i znany wszystkim Itachi Uchiha.
- Na tego mięśniaka? – zdziwił się, wnioskując, że ów Deidara to właśnie ten pierwszy.
- Nie! – zaśmiał się – Nie wpadłem na to, że Hidan mógłby być w twoim typie.  Mam na myśli tego blondyna, na którego przecież cały czas się gapisz. – wskazał ruchem głowy grupkę przyjaciół i zaraz pomachał im, gdyż został zauważony. 
- Z-znasz go?! – zająknął się zaskoczony.  „Więc to nie jest dziewczyna...”-pomyślał uśmiechając się do siebie.  Teraz wszystko stało się jasne.  Żadna przedstawicielka płci przeciwnej nie wzbudziła by w nim takiego zainteresowania. 
- Mhm. – mruknął potakująco białowłosy, popijając obojętnie drinka.
- Sui...? – zawiesił głos Saso i spojrzał na kumpla prosząco, uśmiechając się szeroko niczym głupi gimnazjalista.
- No. Chodź. – pociągnął go za ramię i zrobił grymas mówiący: „Co ja z tobą mam chłopie.”, bo doskonale wiedział, że czerwonowłosy chce zostać przedstawiony.
      W ten oto sposób oczy Deidary spotkały się ze wzrokiem Sasori’ego po raz pierwszy i po raz pierwszy podali sobie ręce...
Resztę tej nocy cała piątka spędziła wspólnie zajmując jeden stolik.  Dużo rozmawiali i wypili jeszcze kilka kolejek.  Itachi dziwił się jakim cudem poznali Saso dopiero teraz, a Hidan narzekał, że zadając się z nimi nie poderwie żadnej dziewczyny.  Jednocześnie nie robił nic, żeby to zmienić.  Pod koniec Itachi z Suigetsu oddalili się w stronę darkroomów, nabrawszy ochoty na przyjacielski numerek.  Saso musiał przyznać, że było coś podniecającego w obserwowaniu ich dwóch trzymających się za ręce i spoglądających na siebie pożądliwie w drodze przez parkiet.  Albo to nie do końca to było takie ekscytujące? Może to bliska obecność Deidary, z którym został przy stoliku praktycznie sam, bo Hidan kimał opierając głowę na stole?  A może jakaś nieuświadomiona myśl, że miałby ochotę zaciągnąć Dei w to samo miejsce? 
Atmosfera  była z początku trochę napięta, ale wypity alkohol skutecznie wyeliminował ten utrudniający życie element.  Dyskutowali o głupstwach, ale to nie robiło różnicy, gdyż obaj doskonale zdawali sobie z tego sprawę.  Sasori nie mógł oderwać oczu od tej niezwykłej istoty.  Długie jasne włosy, podkreślone ciemnym kolorem błękitne oczy, filigranowa sylwetka... Wszystko w nim było tak cholernie pociągające. 
- Jestem mile zaskoczony, że jednak jesteś chłopakiem. – wiedział już, że „bycie dziewczyną” nie stanowi dla blondyna problemu.  Wręcz przeciwnie.  Jest częścią jego intrygującej osobowości i wszystko w nim pasuje do siebie niczym puzzle... 
Dei uśmiechnął się swoimi lekko skośnymi oczami znad drinka.
- Jestem mile zaskoczony, że jesteś... Sasori-kun. – odpowiedział cicho.
- Chciałbym się z tobą znowu spotkać, Dei-chan. – podchwycił czerwonowłosy.
- Hai. – zgodził się długowłosy rumieniąc się trochę.
- Dasz mi swój numer, dobrze? – rzekł wyjątkowo roztropnie Saso, wiedząc, że później mógłby o tym nieszczęśliwie zapomnieć.  Dei zaczął szukać swojego telefonu, ale Sasori przerwał mu przysuwając się do niego bliżej.  Zatrzymał się na chwilę tuż przy jego twarzy.  Spojrzał w szeroko otwarte oczy chłopaka, zjechał wzrokiem na zaczerwienione policzki i wilgotne usta, po czym już bez wahania pocałował go.  Serce Deidary przyspieszyło.  Sasori był zdecydowany, ale jednocześnie delikatny i blondyn był pewien, że jeszcze, żaden pocałunek w życiu nie podobał mu się tak, jak ten.  Był zaskoczony, że mimo wypitego alkoholu odczuwał wszystko tak silnie.  Usta Saso - miękkie i chłodne, jedna jego dłoń na policzku i druga obejmująca go w pasie.  Czuł, że bardzo się czerwieni zaciskając palce na udzie czerwonowłosego.
- A teraz podyktuj mi już ten numer, bo jeszcze zapomnimy, a to byłaby byłoby głupio. – przerwał tą cudowną chwilę Saso, a blondyn mógł zauważyć, że to co przed chwilą miało miejsce zadziałało silnie również na niego.  Kiwnął tylko głową i próbował znaleźć własny numer w spisie kontaktów.  Jego dłonie drżały, gdyż Sasori nadal go obejmował, i miał nieodparte przeczucie, że jego życie właśnie stanęło do góry nogami.