wtorek, 6 kwietnia 2010

Prawdziwe (mieniące się glitterem) oblicze Akatsuki 9



I nareszcie! Ociekający zajebistościa kolejny rozdział "Prawdziwego oblicza Akatsuki" trafia w wasze fangirlowskie łapki :3 



___________________________________


Zdarzenia, które miały miejsce w kryjówce Akatsuki ostatniego wieczoru, zupełnie wytrąciły Lidera z równowagi.  Z jednej strony był w nastroju dość euforycznym, ale z drugiej nadal wszystko wydawało mu się nierzeczywiste i niepokojące.  Może całą sytuację znosił by lepiej, gdyby nie musiał grać Lidera przed resztą akatsukowiczów.  Co prawda wcale nie musiał tego robić, ale nagłe złagodnienie jego charakteru musiałoby zostać jakoś uzasadnione, a tego uzasadnienia, przynajmniej na razie, chciał uniknąć.  Jakby wyglądał jego autorytet, gdyby zaczął tanecznym krokiem błądzić po korytarzach nucąc pod nosem, a każdemu zainteresowanemu odpowiadał rozmarzonym spojrzeniem i wyszeptanym wyznaniem: „Zakochałem się w Tachim.” (A tak właśnie czuł, że miałby ochotę się zachowywać.) Nigdy! Przenigdy nie przyzna się przed nimi, że na samą myśl o fakcie, że zakochał się, naprawdę jak głupek się zakochał, na jego policzki wypływał żywy rumieniec. 
Przystanął na środku korytarza spoglądając najpierw na drzwi do kwatery Itachi’ego i Kisame, potem na swoje. Stał tak, myśląc, że najchętniej zamknąłby się z Uchihą w pokoju, żeby nie czuć na sobie czyjegokolwiek innego wzroku i po prostu pobyć tylko z nim...

Itachi wchodząc w korytarz o mało nie upuścił talerza pełnego kawałków melona z radości, że zastaje rudowłosego pod swoimi drzwiami.  Niewiele się zastanawiając zinterpretował to, że czeka na niego właśnie. Ruszył przed siebie szybszym krokiem przepełniony nagłym entuzjazmem.  Zamierzał wciągnąć Paina do środka i zatrzasnąć drzwi nie pytając nawet o zdanie. Nie sądził też, żeby Pain miał coś przeciwko takiej akcji.  Zanim wcielił ją w życie, usłyszał jeszcze cichą uwagę głosu swojego rozsądku, który ostrzegał przed natychmiastowym przejściem do bezpośredniego bliskiego kontaktu fizycznego z rudowłosym.  Jako, że głos ten nie brzmiał do końca stanowczo, postanowił posłuchać go tylko w połowie. Ledwo Pain zdążył zauważyć czyjąś obecność, a został chwycony za ramię i pchnięty do wewnątrz pomieszczenia. 
- Chciałeś pobyć trochę ze mną? Chyba nie masz, żadnych liderowych obowiązków, żeby zawracały ci głowę?
- „Cholera! On znowu wszystko wyczuł! No dobra, jest zajebistym ninja, ale ja jestem zajebistym Liderem i powinienem był to przewidzieć.” – krzyczała zaszokowana świadomość Paina, ale podświadomość zdzieliła ją po głowie przypominając, że przecież sam sterczał pod jego drzwiami dumając dokładnie o tym samym.  Po tej myśli rozluźnił się i nawet jakby trochę uśmiechnął kiwając głową dla potwierdzenia jego przypuszczeń. 
Itachi nie krył swojej radości.  Skinął ręką każąc mu usiąść obok siebie na łóżku.  Rudowłosy zawahał się, bo denerwował się bliskością Uchihy.  Wtedy Itachi wyciągnął do niego rękę zachęcająco.  Lider chwycił ją, dziwiąc się dlaczego robi to tak chętnie, mimo że za razem peszy go to strasznie, i dał pociągnąć się w ramiona czarnowłosego.  Było tak przyjemnie czuć go tak blisko…
- Nikogo nie ma, więc możemy tak posiedzieć jakiś czas? – zapytał miło Uchiha.
- Tak – odpowiedział rudowłosy i położył dłonie na obejmujących go od tyłu ramionach Itachi’ego. – Dobrze mi tak. – dodał.
- Wiedziałem, że jesteś pieszczochem. – ucieszył się Uchiha tuląc go jak pluszową zabawkę. Liderowi wcale to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, był zaskoczony tym, że taki niewinny dotyk wywołuje u niego tak przyjemne dreszcze, więc ciekawe co by było gdyby… Otrząsnął się z myśli, które właśnie przeszły mu przez głowę, bo to mogło skończyć się niepożądanymi skutkami.
- Wiesz, że zawita do nas Hebi? – zaczął dla odmiany.
- Hmm?? Kto to? – zapytał zupełnie nie będąc na bieżąco ze sprawami w przestępczym światku, do którego sam przecież już należał.
- Ah, bo ty nic nie wiesz. – westchnął Pain i odwrócił się trochę bardziej w stronę Itachi’ego. Streścił mu naprędce i tak, krótką historię Hebi i z zaciekawieniem czekał na reakcję.
- A więc, Sasuke… - mruknął Uchiha, a jego twarz przepełniona była smutkiem, czy chciał  czy nie, nie potrafił tego ukryć.
- Nie martw się Itachi. – powiedział chcąc dodać mu otuchy – On wie, że tu jesteś i z tego co przeczytałem w liście, raczej nie ma morderczych zamiarów wobec ciebie, ale jakby co to…
- Nie, nie w tym rzecz. – przerwał mu podnosząc na niego swoje smutne oczy – Ja po prostu nie mogę tego znieść, że prawdopodobnie mnie nienawidzi. – westchnął i przez chwilę Painowi wydawało się, że Itachi bliski jest płaczu. Odwrócił się do niego przodem i objął go delikatnie, kładąc jego głowę na swoim ramieniu, pogłaskał go czule po włosach.
- Dobrze, że tu trafiłem, mimo wszystko. – powiedział po dłuższej chwili czarnowłosy i złapał Lidera w pasie pociągając go za sobą do pozycji leżącej. – twoja obecność nie pozwala głupim myślom plątać się po mojej głowie zbyt długo. – uśmiechnął się, do nieco zaskoczonego towarzysza, który leżał teraz na nim opierając się rękami o jego tors.
- Uhm, no ja też się cieszę… i nie chcę, żebyś był smutny z powodu… no wiesz… prześladującej cię przeszłości.
- Hmmm, i jako wielki ninja i lider wspaniałego Akatsuki zapewnisz, że o niej zapomnę?
- Co masz na myśli? Itachi? – zapytał widząc jego psotny uśmiech, który zdążył już poznać, gdyż często był nim przez Uchihę obdarzany.
- Nie mów, że się nie domyślasz. – zawołał czarnowłosy obłapiając go jeszcze mocniej i przekręcając ich na bok.
- Nie – zaprzeczył kłamliwie Pain.
- Aha, ani trochę. – zachichotał Ita miziając go po ramieniu – A dlaczego się rumienisz?
- Hentai! – krzyknął i schował swoją rudą głowę w ramionach Uchihy, bo nie mógł wytrzymać tego sugestywnego spojrzenia czarnych tęczówek.
Jakiś czas później, kiedy siedział już na swoim łóżku obserwując donicę z drzemiącym Zetsu, myślał tylko o jednej rzeczy. Itachi był naprawdę kochany dla niego i spędzili dzisiaj mnóstwo czasu razem, będąc całkiem blisko, ale… Ale dlaczego Uchiha nie próbował go ani raz pocałować? Chociażby w policzek. Nie zrobił tego, nawet jeśli sugerował różne rzeczy, zawsze ograniczało się do przytulania, zabaw włosami itp. „Dlaczego…?” – zastanawiał się marszcząc czoło. Nie, żeby był specjalnie zdesperowany, ale coś wydawało mu się być nie po kolei. „Czy Itachi czeka na… mój ruch?!” – nagłe olśnienie lekko go przeraziło. Co w takim razie powinien zrobić? Najlepiej byłoby, gdyby Uchiha jednak przejął inicjatywę, bo Pain nie był do końca przekonany, czy zbierze w sobie wystarczająco dużo odwagi. Westchnął. Dlaczego stojąc oko w oko z przeciwnikiem jest w stanie zrobić wszystko, a teraz nie potrafi nawet tego, czego sam chce?

****

- Nagato? Nagato-kun? - niebieskowłosa próbowała wyciągnąć lidera z zamyślenia.
- Hm? - Pain oderwał spojrzenie od paczki żelek leżącej na kuchennym stole.
- Noo...Hebi przybywa dzisiaj.
- Przecież wiem, a co?
- Nie planujesz żadnego uroczystego powitania? Nadejście Itachi’ego jakoś
bardziej przeżywałeś.
- Daj spokój, oni tylko wpadają z przyjacielską wizytą, a Itachi miał być
nowym członkiem grupy, to dwie różne sprawy. - mruknął grzebiąc w foliowej
torebce w poszukiwaniu jego ulubionego koloru żelek i mając nadzieję, że nie zauważyła, że wzmianka o Itachim go speszyła. - Ale jak ci bardzo zależy, to
powiedz wszystkim, żeby około 16 przyszli do głównego holu. Zresztą, Hebi może
zrobić się miło, ze wszyscy na nich czekali...
- Ok, dobry pomysł. - Konan wstała od stołu i zniknęła za rogiem.

****

Pięć minut przed czwartą, wszyscy obecni w siedzibie zebrali się przy stole w
głównym pokoju zebrań. Sasori posadził sobie Deidarę na kolanach i gładził delikatnie jego ręce i ramiona, co blondyn odwzajemniał słodkimi uśmiechami i chichotami. Zetsu
dyskutował z Konan o koloryzacji włosów i zniszczonych końcówkach. Hidan trzymał
nogi na krześle Kakuzu, który nie wrócił jeszcze z misji i grał na konsoli PSP w Loco
Roco co chwilę klnąc pod nosem, że go klawisze nie chcą słuchać. Itachi poprawiał
włosy stojąc przed dużym lustrem, a Pain udając, że tak jak zwykle obserwuje całą
swoją wesołą gromadkę, skupił wzrok na zgrabnych pośladkach Uchihy ssąc
karmelowego cukierka. Gdy ten zauważył to w lustrzanej tafli, rzucił mu
figlarny uśmiech. Lider zawstydzony szybko przeniósł swoją uwagę na poczynania Hidana.

Minęło juz z pół godziny, a Hebi nadal sie nie pojawiało. Konan zaczęła z nudów słuchać muzyki, a Zetsu nawet odrobinę przykimał. Hidan nie zauważał upływającego czasu, ale gdy baterie w konsoli mu siadły zaczął narzekać.
- Czemu my właściwie czekamy na nich jak na jakiegoś feudalnego lorda?
- To, że jesteśmy organizacją przestępczą nie znaczy, że nie możemy być mili i gościnni. – odrzekł jak najpoważniej Pain.
- Myślałem, że bycie miłym, źle odbije się na naszym wizerunku… - nie dawał za wygraną szaro włosy.
- Niech to Hebi wreszcie przyjdzie, to ten kretyn może w końcu się zamknie... - czarna połowa Zetsu zaczęła głośno myśleć.
- Cooo? Masz coś do mnie, aloesie?! - wkurzył się jashinowiec.
- Tylko nie ALOESIE!!! - krzyknęły obie połowy.
Niewątpliwie skończyłoby się bójką, gdyby nie Itachi, który postanowił interweniować, widząc, że zaczęli denerwować Lidera i zdzielił obu szczotką do włosów po głowach…
- Uspokoić się! - syknął uaktywniając sharnigana. Nie, żeby miał zamiar go użyć, ale postraszyć zawsze można. Obaj z wielkim fochem usiedli z powrotem na miejscach masując obolałe czaszki.

****

Tymczasem w północnej części lasu, Hebi zastanawiało się jak dotrzeć do kryjówki
Akatsuki by się nie zamoczyć. Najbardziej rozpaczał Juugo, że nie będzie pływał w
obcasach, że makijaż mu się rozmaże, że spódnica mu zamoknie.
- Ok, ok, zajmę sie tym - powiedział Suigetsu, który mając całkowitą
kontrolę nad wodą, mógł utorować ścieżkę prowadzącą przez dno zbiornika aż do
jaskini i nie stanowiło to dla niego zbyt wielkiego problemu.
- Dzielny Sui. - mruknął mu uwodzicielsko do ucha Sasuke klepiąc go jednocześnie
w tyłek.
- Heh - westchnął Houzuki – nie dekoncentruj mnie w taki sposób, bo nie utrzymam techniki i nas potopię. – zażartował, kiedy już byli na dnie.
- O fuuuj! - jęczał Juugo - moje buty! Całe będą uwalane mułem!!
- Kurde, Juugo, ty zasrany transwestyto! Mówiłam, żebyś szpilek nie ubierał na
taką podróż! - irytowała się Karin. - Co z was za ninja skoro nie chcecie się nawet zamoczyć kiedy wymaga tego sytuacja?!? – piekliła się.
- Najlepsi jakich miałaś okazję spotkać, bo nasze umiejętności pozwalają nam na ten luksus, żeby nie taplać się w jakimś bajorze nawet, kiedy rzekomo wymaga tego sytuacja. – odgryzł się Suigetsu.
- Hm! Prawdziwa dama potrafi chodzić na obcasach w każdych warunkach – dodał również urażony jej uwagą Juu.
- Dobra, jest jaskinia - głos Sasuke przerwał tą pseudokłótnię. - Z tego co wiem, to
trzeba jeszcze przejść przez tamten otwór w skale i będziemy na miejscu, ale czemu on jest
taki mały? - bez zastanowienia kopnął w kupę kamieni pod pęknięciem w skale. Okazało się, że był dużo większy, tylko pewnie ze względów bezpieczeństwa został czasowo przysypany.

Pierwszy swoje lakierowane glany do kolan postawił na marmurowej posadzce Suigetsu, za nim wgramoliła się reszta.
-Nooo, całkiem nieźle tu mają - rozglądała się Karin z podziwem - O! A co to za futrzak?
Jaki słodki! – rozemocjonowała się na widok szopa Hidana, który zawsze zjawiał się gdy ktoś
wchodził do kryjówki. - Pobiegł tym korytarzem, to chyba tam powinniśmy się udać, nie?!

Przebywszy długi korytarz cała czwórka stanęła dumnie w głównym holu. Sasuke i Suigetsu jak zwykle przodem. Ich glamowo-punkowy styl i nonszalanckie wyrazy twarzy dawały niesamowity efekt, gdy stali razem. Dodatkowo Sui nie mógł się powstrzymać od małego fan service na wstępie i łypiąc okiem na Akatsuki, polizał młodego Uchihę po policzku, na co on w ogóle nie drgnął, tak, jakby się dokładnie tego spodziewał i tylko nieodgadniony uśmieszek zagościł na jego ustach. Itachi spojrzał na brata, nie wiedząc czego oczekiwać, ale ten zamiast morderczego spojrzenia puścił mu oczko i obaj z Sui usmiechnęli się lubieżnie lustrując umalowanymi oczyma jego nogi ubrane w obcisłe czarne spodnie. Tachi w życiu nie spodziewał się, że jego mały ototo wyrośnie na takie zajebiste ciacho i do tego z takim seksownym chłopakiem.
Karin z natapirowaną fryzurą i ogólnym wyglądem w stylu visual kei zrobiła duże wrażenie na Konan, której niebieskie włosy też nie umknęły uwadze członkini Hebi. W tym momencie była bardzo wdzięczna swojemu towarzyszowi, że jednak nie musiała się zamoczyć. Obie się sobie spodobały.
Juugo stanął dumnie i poprawiając cekinową garsonkę obrzucił wszystkich zgromadzonych pełnym triumfu spojrzeniem, godnym prawdziwej Drag Queen. Hidan aż zapomniał o swoim fochu z wrażenia, Juugo bardzo mu zaimponował. Nie przypuszczał, że będąc dobrze zbudowanym, wysokim mężczyzną, którym sam zresztą też był, można wyglądać tak świetnie w mocnym make-upie i plisowanej spódnicy! Gdy ten zauważył jego maślane oczka, tylko uśmiechnął się lekko z wyrazem twarzy mówiącym: "Tak, wiem, że ociekam zajebistością''.
"Oooooooh! Oni są cool!!!" – mniej więcej taka myśl przefrunęła przez głowy wszystkich członków Akatsuki, którzy jeszcze nie mieli okazji nigdy spotkać rebelianckiej drużyny Hebi.

****

Kiedy już całe przedstawianie się sobie i kurtuazyjne pogawędki dobiegły końca, każdemu z gości zostało przydzielone miejsce do spania w czyjejś kwaterze. Podział nastąpił nieoczekiwanie łatwo, bo Konan już na samym początku stwierdziła, że oczywiście chętnie przyjmie do siebie Karin, Juugo został ochoczo przygarnięty przez Hidana. Pain zaproponował miejsce w pokoju Sasuke, gdyż obawiał się czy to dobry pomysł, żeby ulokować go u brata, ale Sasuke zaprotestował i powiedział, że jeżeli tylko Itachi nie ma nic przeciwko, to chciałby  nocować u niego. Starszy z braci był z tego faktu nawet bardziej niż zadowolony i oczywiście się zgodził. Tak więc Suigetsu chcąc nie chcąc wylądował u Paina, ale było mu to raczej obojętne. Deidara zauważył jeszcze, że u nich w pokoju też jest miejsce i Houzuki może równie dobrze wprowadzić się do nich, ale Sui jedynie spojrzał na Deidarę i Sasori’ego i stwierdził z wymownym uśmieszkiem, że wolałby raczej spać w miejscu o mniejszym stopniu natężenia napięcia seksualnego w powietrzu. Dei spłonął rumieńcem, choć starał się udawać, że wcale go to aż tak nie zawstydziło, a Saso zachichotawszy odpowiedział w tym samym tonie, że w takim razie towarzystwo Zetsu mu takie warunki zapewni.

Uchiha był w pozytywnym szoku od samego zjawienia się Hebi w kryjówce. Nie marzył nawet o tym, że jego młodszy brat nie ma do niego żalu, albo jakichkolwiek negatywnych uczuć. Teraz byli sami w kwaterze długowłosego i młodszy usiłował w skrócie wytłumaczyć całą sytuację.
- Itachi, - zaczął zniecierpliwiony Sasuke - czy w tym Akatsuki każą ci ściągać koty z drzew, że mówisz tak jakbyś się cofnął do poziomu genina? A może myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby biegać za tobą z kunai’em nie sprawdziwszy wcześniej, czy aby na pewno mam ku temu prawdziwy powód? – nie zobaczył w oczach starszego nic oprócz wielkiego dziecinnego zdziwienia – Wiem wszystko. – powiedział spokojny i jakby zadowolony z siebie.
- Ale… - zaciął się Itachi nie wiedząc co właściwie ma wydukać.
- Ale… Tajemnica klanu Uchiha. – uśmiechnął się.
- Klanu… Czyli… Madara?!
- Taa. Ale to, żadna długa historia pełna przygód, prawdę powiedziawszy to wpadliśmy na siebie przypadkiem i okazało się, że sam mnie szukał. Wiem, że to rodzina, ale on jest zdrowo pieprznięty i planuje jakieś wielkie akcje. Nie wiem, nie mieszam się. Dowiedziałem się czego chciałem i pożyczyłem mu „powodzenia”. Potem postanowiłem wprowadzić do swojego życia trochę rozrywki bardziej dla większych chłopców, zapoznałem kumpli, a że nie zadaję się z byle kim, to wyszła z tego profesjonalna drużyna. – zerknął załamany na Itachiego – Czy teraz już możesz zetrzeć ten głupi wyraz z twarzy i poprzytulać swojego ototo, którego nie widziałeś tyle czasu?! – zrobił najsłodszą minę, która zawsze przynosiła rezultaty kiedy byli młodsi.
- Eh, no pewnie! Tylko tak mnie zaskoczyłeś, że nie wiem… - westchnął ściskając brata.
- Już myślałem, że się obraziłeś za to, że nie chcę cię zabić. – zmarszczył nos starając się być poważnym.
- No co ty, głupi ototo! – zawołał w dalszym ciągu nie poluźniając uścisku.
- Tylko nie głupi! – fuknął – na pewno znam już więcej zakazanych technik niż ty. – Itachi tylko uśmiechnął się do siebie i położył mu dłoń na głowie.
- Jesteś też już tak samo wysoki jak ja. – mruknął z czułością w jego włosy. Sasu zbliżył swoje usta do ust starszego, by po chwili połączyć je w delikatnym pocałunku. Kiedy ich języki się splotły momentalnie przypomniały im się czasy, kiedy robili to tak często… Zaledwie kilka lat temu, gdy pokrętny los nie rozdzielił ich jakby złośliwie, ale teraz znowu byli razem i odzyskane pocałunki miały jeszcze intensywniejszy smak.
- Jest jedna rzecz, która się nie zmieniła, - zakomunikował tajemniczo Sasuke wślizgując się ręką pod T-shirt brata – Dalej jestem tak samo napalony na mojego aniki. – wymruczał prosto w wargi rozgrzanego Itachi’ego.
- Sasu? – postanowił zapytać zanim zupełnie wszystkiego nie zapomni z nadmiaru emocji – A Suigetsu? To twój chłopak, czy tak tylko…? – nie wiedział za bardzo jak określić to co miał na myśli.
- Suigetsu to tak tylko mój chłopak. – odrzekł rozbawiony kontynuując całowanie szyi Itachi’ego.
- No, to może nie powinniśmy…
- Aniki. – zaczął moralizatorskim tonem – Czy myślisz, że mógłbym zrezygnować z własnego brata tylko dlatego, że mam chłopaka, który nie wiadomo zresztą czy zawsze nim będzie? Chcę być z nim, bo uwielbiam go, dlatego musi zaakceptować, że równie ważny co on jest dla mnie aniki… Albo nawet ważniejszy, bo aniki będzie mój zawsze i zawsze był.
- Ja pierdolę Sasu, kocham cię!  - zawołał długowłosy przytulając go mocno.
- Ale jesteś romantyczny. – zironizował.
– Ale to w takim razie ja będę musiał to samo jakoś wyjaśnić Painowi… - zastanowił się.
- Masz na myśli Lidera, tego ładniutkiego rudego?
- Jego, jego. – przytaknął – Ale wiesz, ja dopiero go oswajam, bo on jest bardzo płochliwy.
- Jest nieśmiały w łóżku? – zainteresował się Sasu.
- Haha. No, ale jest uroczy i serio mi zależy, żeby się nie wystraszył.
- Nie martw się Itasiu, tobie nie można się oprzeć nawet jeżeli jest się Liderem Akatsuki.
- Pocieszyłeś mnie ototo. – uśmiechnął się i dał popchnąć na łóżko oddając się chwili.